Jak poprawić statystyki rozwodowe?
WPIS 7 | JAK POPRAWIĆ STATYSTYKI ROZWODOWE?
21 sierpnia 2018 By blogdlamezczyn.pl
Po raz kolejny przypomniano mi o zabawnym i szalonym pomyśle, którego autorem jest członek jednej z partii politycznych w Polsce. Pomysł ten wyraża się w idei, którą zmuszony jestem ująć w cudzysłów, tak obca jest mi myśl w niej zawarta: „ograniczenie ilości rozwodów poprzez wprowadzenie wyższych opłat sądowych i przymusowej mediacji”. Mediacja ta miałaby odbywać się już po złożeniu pozwu w sprawie o rozwód. Rocznie liczba rozwodów w miastach na terenie Polski sięga już prawie pięćdziesięciu procent. Czy należy dążyć do ograniczenia „ilości rozwodów”? Idea ta jest kwintesencją niewłaściwie zhierarchizowanych priorytetów władzy (rządu) danego państwa. Dbałość o statystki nie powinna przewyższać ważnością dobra obywateli. Pomysł ograniczenia liczby rozwodów poprzez podniesienie wysokości opłat sądowych oraz wprowadzenie przymusowej mediacji jest szalony, ale nie w taki sposób, w który szalony może wydawać się komuś skok ze niezawodnym, dobrze złożonym spadochronem z wysokości dziesięciu tysięcy metrów, wykonywany przez skoczka spadochronowego, który skakał już tak kilkaset razy, i którego umiejętności techniczne i doświadczenie są niekwestionowane. Szalony w taki sposób, który przypomina skok z trzydziestometrowego klifu do zatoki w miejscu, w którym woda ma metr głębokości. W jaki sposób „ograniczenie liczby rozwodów” może poprawić sytuację bezpośrednio zainteresowanych? Tych, których rozwód dotyka najsilniej, czyli małżonków i ich dzieci? W żaden. Czy autorowi tego pomysłu chodzi o poprawę sytuacji ludzi, którzy przechodzą bardzo trudny okres w życiu, czy też o określony wynik w statystykach po to, żeby przy takiej lub innej okazji wspomnieć „tak, udało nam się ograniczyć liczbę rozwodów”? Wyobrazić można sobie następującą sytuację. Jeden z małżonków nie chce być już z drugim. Podejmuje decyzję o wniesieniu do sądu pozwu o rozwód. Dowiaduje się, że musi zapłacić za wniesienie tego pozwu wysoką opłatę sądową. Z tej przyczyny małżonek ten doznaje olśnienia, zmienia się cała jego świadomość i od tej pory chce już być ze swoim współmałżonkiem, samoczynnie odrodziło się w niej głębokie uczucie do niego. Natychmiast zmienia zdanie o mężu, zmienia się cała jej sfera uczuciowa względem niego. Chce być z nim, żyją długo i szczęśliwie. Czy tak może się wydarzyć? Nie. Czy naprawdę ktokolwiek chce aby ludzie, którzy nie mogą ze sobą wytrzymać zostali do tego zmuszeni w jakikolwiek sposób? Czy ktokolwiek przemyślał to, jak taka sytuacja mogłaby wpływać na małżonków lub na ich wspólne dzieci? Czy istnieją jakiekolwiek źródła informacji (badania naukowe, statystyki czy choćby ankiety), z których wynika, że podniesienie opłat sądowych w sprawach o rozwód gdziekolwiek na świecie spowodowało poprawę jakości życia współmałżonków? Odbudowało dobre relacje między nimi? Czy istnieją jakieś wiarygodne źródła informacji, z których wynika, że podniesienie opłat sądowych przywróciło zgodne i udane pożycie między małżonkami? Czy rozsądne jest utrudnianie rozstania ludziom, którzy nie darzą się uczuciem, nie chcą być ze sobą a często nie mogą się znieść? Jeżeli ktoś nie chce być z drugą osobą i zależeć mu będzie na uzyskaniu wyroku rozwiązującego małżeństwo to zdobędzie w ten lub w inny sposób środki na opłatę sądową, o ile początkowo nie będzie ich miał. Jeżeli natomiast jest osobą ubogą wówczas będzie mógł domagać się zwolnienia od kosztów w sprawie o rozwód. Jeżeli w ten czy w inny sposób ograniczy się mu możliwość ubiegania się o zwolnienie od kosztów sądowych, to rozwiązanie takie będzie równoznaczne z ograniczeniem konstytucyjnego prawa do sądu. Być może samo już tylko podniesienie wysokości opłat sądowych od pozwu w sprawie o rozwód jest ograniczeniem tego prawa. Drugim ze środków realizacji celu w postaci ograniczenia liczby rozwodów ma być przymusowa mediacja. Byłoby lepiej, gdyby taka przymusowa mediacja odbywała się przed zawarciem małżeństwa. Wówczas mężczyzna miałby okazję wyjaśnić wszystkie wątpliwości dotyczące przyszłego, wspólnego życia z kobietą zanim jeszcze zwiąże się z nią węzłem prawnym. O wiele istotniejsze aniżeli dbanie o statystyki obrazujące ilość rozwodów w ciągu roku jest aby dwoje ludzi przed zawarciem małżeństwa było świadomych tego, co robią. Jak tą świadomość zwiększyć? Małżeństwo czy też stały związek dwojga ludzi nie jest błahą sprawą. Nawet kupno samochodu poprzedzają długie rozważania. Budowa domu następuje dopiero wówczas gdy gotowy jest projekt, ten z kolei jest wynikiem długich często uzgodnień, niekiedy kompromisów. Nowe przedsięwzięcie gospodarcze poprzedzają wielotygodniowe, czasami wielomiesięczne a nierzadko dłuższe rozważania, analizy i przygotowania. Nie daje to gwarancji powodzenia danego przedsięwzięcia ale z pewnością zwiększa szanse na jego powodzenie. Małżeństwo to nie tylko związek dwojga ludzi ale i stosunek prawny, który teoretycznie trwać może aż do śmierci jednego z małżonków. Małżonkowie ci oddziałują na siebie w sposób i w stopniu, którego nie można lekceważyć. Od ich wzajemnego stosunku do siebie zależy ich bieżące życie i przyszłość, czasami przez dziesiątki lat. Czy nie należałoby przeznaczyć co najmniej tyle czasu na zgromadzenie i przeanalizowanie wszystkich potrzebnych informacji w przypadku planowanego małżeństwa ile na przygotowanie do budowy domu czy do założenia i uruchomienia firmy, która powinna działać i odnosić sukcesy przez wiele lat? Być może powinno się wprowadzić do systemu prawnego inny rodzaju umowy aniżeli przedmałżeńska umowa majątkowa. Chodzi o umowę, w której przyszli małżonkowie określają wszelkie istotne kwestie dotyczące przyszłego małżeństwa. Dla przykładu wskazać można wzajemne oczekiwania dotyczące spraw majątkowych, zarobków, ilości dzieci i sposobu ich wychowania, stylu życia, sposobu podejmowania decyzji w ważnych sprawach, wartości, które przyszli małżonkowie będą starali się realizować wspólnie, czy i który z przyszłych małżonków planuje swój rozwój zawodowy, z czym rozwój ten będzie związany, czy po urodzeniu dziecka kobieta chce wrócić do pracy czy nie, jeżeli tak to kiedy, czy model małżeństwa ma być tradycyjny, to znaczy czy mężczyzna utrzymuje rodzinę a kobieta zajmuje się domem, czy też inny, preferencje seksualne, istniejące długi, problemy z uzależnieniem od alkoholu, jakie wartości dana osoba wyniosła z domu rodzinnego, jakie ma doświadczenia, w tym wywołujące traumy, w szczególności na tle z rodzicami (urazy takie mogą powodować niezwykle trudne do rozwiązania problemy w życiu dorosłym takiej osoby), jaki stopień znajomości przyszłego małżonka z innymi osobami jest dopuszczalny a jaki nie, w jaki sposób każdy z nich chce spędzać czas wolny, wakacje, w jaki sposób przyszli małżonkowie będą dbać i intymność w ich związku, czy ma zajmować się tym wyłącznie mężczyzna czy też nie, jaki jest stosunek przyszłych małżonków do świąt o charakterze religijnym, jaki jest ich stosunek do religii, jaki mają i dopuszczają u drugiej osoby światopogląd. Mogłoby się okazać, że w wyniku ustalania wzajemnych stanowisk, które później miałyby znaleźć odzwierciedlenie w treści umowy przedmałżeńskiej, mężczyzna i kobieta doszliby do wniosku, że jednak do siebie nie pasują albo, że dzięki tej umowie zwiększyli szanse na przyszłe, udane wspólne życie. Konsekwencja nieprzestrzegania uzgodnień wynikających z takiej umowy mogłaby dotyczyć sfery majątku wspólnego. Na przykład ten z małżonków, który naruszałby swoje obowiązki umowne, w szczególności dopuściłby się zdrady małżeńskiej, nie mógłby domagać się jakiegokolwiek udziału przy podziale majątku wspólnego. Majątek taki w całości przypadałby drugiemu z małżonków. Poza tym naruszenie obowiązków wynikających usuwałoby wątpliwości co do tego, jakie małżonkowie mieli oczekiwania względem siebie przed zawarciem małżeństwa i z jakiej przyczyny w związku z tym doszło do rozkładu pożycia małżeńskiego, ewentualnie z czyjej winy. Być może nie jest złym pomysłem wprowadzenie mediacji przymusowej w przypadku nieprzestrzegania obowiązków wynikających z takiej umowy jednak szkopuł w tym, że mediację taką musiałaby prowadzić osoba mądra, znająca obu małżonków i działająca z zaangażowaniem i przeświadczeniem, że musi zrobić wszystko aby pomóc małżonkom usunąć przyczyny nieporozumień między nimi. Praktyka wskazuje na to, że mediatorów o takich cechach oraz nastawieniu brak. Małżeństwo to nie związek dwojga osób. Małżeństwo to stosunek prawny. Do związku dwojga osób nie jest potrzebny stosunek prawny, nie jest potrzebne małżeństwo. Jeżeli jednak ktoś uważa, że małżeństwo jest mu potrzebne do szczęścia powinien się dobrze nad tym zastanowić. Powinien się nad tym dobrze zastanowić zwłaszcza mężczyzna, dla którego w obecnych czasach, przy takim a nie innym nastawieniu sądów rodzinnych, małżeństwo wiąże się z ogromnym ryzykiem.