Bykowe

Z Patriarchat.pl
Wersja z dnia 20:22, 22 sty 2022 autorstwa Mateusz (dyskusja | edycje) (Utworzono nową stronę " Tak więc czasami spotyka się mężczyzn (kobiety też), zwykle na prawicy, którzy podnoszą, że jednym z rozwiązań zmierzających do stabilności rodzin i zwięk...")
(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania


Tak więc czasami spotyka się mężczyzn (kobiety też), zwykle na prawicy, którzy podnoszą, że jednym z rozwiązań zmierzających do stabilności rodzin i zwiększania dzietności jest tzw. bykowe. Bykowe dla niewtajemniczonych to stosowany w przeszłości okazjonalnie w niektórych krajach podatek nakładany na mężczyzn, którzy po osiągnięciu określonego wieku nie są żonaci. Podatek taki wykorzystuje się często na świadczenia na rzecz dzieci.

Jałówkowe - albo po prostu cipkowe - to ekwiwalent tego podatku na rzecz niezamężnych kobiet. Osobiście uważam takie formy opodatkowania za last resort, jeżeli wszystkie inne sposoby zawiodą. Osobiście też, jeżeli miałbym już wprowadzać taki podatek, to byłoby to jałówkowe/cipkowe. Pod ŻADNYM pozorem nie bykowe, gdyż... BYKOWE JEST WPROST SPRZECZNE Z LOGIKĄ, SPRAWIEDLIWOŚCIĄ ORAZ WARUNKAMI BIOLOGICZNYMI W LUŹNO UJĘTEJ CYWILIZACJI ZACHODNIEJ I o tym będzie ten wpis :3

Uwaga - wypowiedź może wydawać się nie na temat, ale świetnie spina się po przeczytaniu całości. A JA GO I TAK SKRACAM! Bykowe nakłada się po to, by mężczyźni brali żony, robili dzieci i rodziny. Problem w tym, że w dzisiejszym świecie (bo inaczej mogło być z ~200 lat temu, zależnie od regionu geograficznego!) mamy warunki zbliżone do czysto biologicznych - de facto odrzuciliśmy cywilizację w tym zakresie - i w rezultacie... to kobiety wybierają mężczyzn. Tym samym... jak opodatkować mężczyzn na coś, na co nie mają wpływu? Ale najpierw trochę starożytnej historii.

Od jakiegoś czasu w cywilizacji zachodniej trwa atak na instytucję małżeństwa. Ta nie wchodząc w szczegóły wg. Malinowskiego była prawdopodobnie pierwszą umową społeczną. Wymyślono małżeństwo jeszcze w prehistorii po to, żeby ograniczyć kobiecą monogamię i zadbać o rozkład kobiet po społeczeństwie. Szczegóły tej koncepcji zostawiam na kiedy indziej. Hipergamia to atawizm biologiczny kobiety polegający na instynktownym poszukiwaniu jak najlepszego biologicznego źródła pochodzenia swoich dzieci - czyli nasienia jak najlepszego mężczyzny. Każda kobieta różnie może definiować "najlepszego" mężczyznę, ale są pewne mechanizmy uniwersalne: kształt szczęki, kształt czaszki, wzrost, proporcje ciała, muskulatura, pozycja społeczna, pewne pożądane cechy inteligencji. Generalnie czasy mogą się zmieniać, cywilizacje być różne, ale przekrojowo dostrzega się pewną tendencję. Jak to się odnosi do hipergamii?

Otóż w warunkach biologicznych istnieje pięć podstawowych sposobów pozyskiwania kobiet: miłość (w naszym dzisiejszym rozumieniu), oszustwo (tzw. podryw na Casanovę), pozyskanie jej od rodziny w zamian za dobra (profitują na tym mężczyźni inteligentni i zaradni), porwanie jej lub gwałt (profitują tu mężczyźni wprost silni albo o dobrej pozycji społecznej). Społeczeństwo w cywilizacji umówiło się tak, że zasadniczo dzisiaj legalne i nieostracyzowane są jedynie dwa pierwsze sposoby, gdyż odnoszą się one do uwzględnienia zdania kobiety w tym wszystkim. Czy prawidłowo? No nie bardzo, ale też to podstawa do osobnego wywodu. Wróćmy do bykowego. A konkretniej do matrycy podaży i popytu seksualnego. Jeżeli kobieta - poza gwałtem naturalnie - wybiera swojego partnera, czy do łóżka czy do małżeństwa, to przyjrzyjmy się rynkowi matrymonialnemu zależnemu od tzw. strategii matrymonialnych płci. Płcie są różne, inaczej postrzegają seksualność oraz pełnią inne role biologicznie i społeczne. Więc inaczej działają na tymże rynku. Mężczyźni w warunkach naturalnych mogą (a czasem wręcz powinni) rozsiewać nasienie na prawo i lewo. Oczywiście to spore uproszczenie - choćby małżeństwem mężczyzna zobowiązuje się dokładnie tego nie robić 😀 - ale w ujęciu biologicznym mężczyzna nic nie traci na posiadaniu sporej ilości dzieci z wieloma kobietami. Kobieta odwrotnie. Każde zaciążenie to potencjalne ryzyko dla jej zdrowia, silne obciążenie organizmu, długotrwałe poświęcenie idące w miesiące bądź lata (jeśli mowa też o wychowaniu) oraz wyłączenie z rynku matrymonialnego także na dość długi czas. Dlatego kobiety naturalnie wybierają partnerów albo ostrożnie albo tylko spośród najlepszych właśnie dzięki mechanizmowi hipergamii. Czy mówię nie na temat? Nie, otóż nie. Jestem jak najbardziej na temat. Z tego względu kobiety REGULUJĄ PODAŻ SEKSUALNĄ. Innymi słowy to one wybierają JEDNOSTRONNIE z kim śpią. Stosunek seksualny to nie jest tak do końca wybór obojga ludzi. To jest mężczyzna często o niego proszący, kobieta oceniająca go, mówiąca sobie, że jego poziom jest OK i wtedy mu się oddająca. Sam rynek matrymonialny można przedstawić w ten sposób, że do poszczególnych kobiet ustawiają się "kolejki" mężczyzn i każdy próbuje pokazać, że jest fajnym mężczyzną. Kobieta wybiera sobie spośród nich wybranka - nawet jeśli szuka małżeństwa. Mężczyźni są tu dużo mniej oceniający. Znacie to przysłowie: "Każda potwora znajdzie swego amatora"? Tak? A znacie ekwiwalent dla mężczyzn? 🙂 Nie ma go.

Jeśli mężczyzna potrafi przekonać do siebie sporo kobiet, wtedy jest skuteczny. Jeśli kobieta daje się przekonać masie mężczyzn - jest łatwa. Dlaczego? Bo mężczyzna dobrze realizuje strategię rozrodczą, a ona wtedy nie. To uzasadnia legendarne powiedzenie z kluczem wkurwiające lewaków 😀 Rozumienie tego mechanizmu jest ważne dla dwóch wątków dobrego społeczeństwa. Pierwszy, którym nie będę się dziś zajmować to podstawa, by pozbawić kobiety wszelkiego wsparcia socjalnego z tytułu macierzyństwa - skoro źle wybrała partnera (wadliwie go oceniła), niech odpowiada z tego tytułu. Druga kwestia interesuje nas bardziej w tym wywodzie. Jeżeli kobiety oceniają mężczyzn i wybierają... to jaki tak naprawdę MIERZALNY wpływ na relację ma tak naprawdę mężczyzna, jeżeli jest ograniczony tylko do miłości albo podrywu na Casanovę? Innymi słowy czy w takiej sytuacji niepowstawanie rodzin i nierobienie dzieci to problem mężczyzn, którzy są do tego zadania generalnie gotowi... czy elementu blokującego, jakim jest wybór kobiety i wynikające z niego wyobrażenia o mężczyźnie i jej oczekiwania - w tym księżniczkowe, znane z memów? No właśnie - przekrojowo rodziny nie powstają, bo kobiety liczą, że w miejsce dotychczasowego adoratora pojawi się lepszy i lepszy. Każda celuje w absolutnie najlepsze grono mężczyzn, choćby ci najlepsi byli daleko poza jej zasięgiem, bo ona sama najlepszą nie jest. Jeśli wprowadzamy bykowe, to tak naprawdę nie eliminujemy źródła problemu. Bo karamy mężczyznę, który zwykle się STARA ZAŁOŻYĆ RODZINĘ, ale mu nie wychodzi, bo kobiety go z różnych powodów odrzucają - nieważne tutaj czy z jego winy (bo ma mało do zaoferowania) czy z jej winy (bo ona jest księżniczką). Faktem jest, że proces decyzyjny powstania rodziny TAK/NIE odbywa się w umyśle kobiety, a nie faceta! Kto w takich warunkach kogoś kara, albo opodatkowuje?

Pomyślcie. To tak jakby był sprzedawca towarów w sklepie i opodatkowywalibyście go dodatkowym VATem za to, że NIE ZDOŁAŁ sprzedać dość dużo towaru. No chyba brzmi to irracjonalnie!? Bo powinno. Więc jeszcze raz - bykowe wadliwie identyfikuje problem, bo zrzuca winę na brak rodzin na mężczyzn, że ich nie zakładają. A tak nie jest. Bykowe działa w założeniu, że faceci ruchają na zawołanie i nie chcą z jakiegoś powodu przestać. Ale tak nie jest, to jakiś błąd poznawczy z dupy, który w ogóle ciężko powiedzieć kiedy i w jaki sposób się wykreował. Gdyby tak było, to dlaczego wg. amerykańskich badań ok. 30% wszystkich mężczyzn w USA w wieku 18-30 lat to prawiczki? Gdyby tak było, że to faceci nie chcą się ustatkować, to dlaczego w Polsce niemal 80% pozwów rozwodowych wnoszą kobiety, a ponad połowa z nich to podstawa "niezgodności charakterów", która w praktyce stanowi podkładkę do legalnej zmiany partnera?

Czy NAPRAWDĘ powszechnie w waszym otoczeniu występują mężczyźni, którzy całe dnie grają w gry, w kobiety mają wyjebane i zasypiają ze swoją waifu - czyli wyjebali się na rynek matrymonialny i nie chcą rodzin bo tak? W sensie nie ten jeden nerdowany kolega oglądający chińskie bajki, tylko jakieś szersze zjawisko? Nie klei się to z danymi. Jeszcze raz - to błąd poznawczy. Ruchańsko bez zobowiązań w każdy weekend dotyczy wąskiego grona mężczyzn, NIE JEST ZJAWISKIEM PRZEKROJOWYM. Przede wszystkim podatki to kradzież. Stąd wszelkie nowe lub podnoszone podatki i z tej podstawy moralnej nie powinno ich być. Jeśli już jednak miałyby być, to należy odrzucić totalnie koncept bykowego i rozważać wprowadzenie jałówkowego, tudzież cipkowego 😀 Taki podatek działałby dyscyplinująco na kobiety i mógłby doprowadzić do bardziej wykonalnych oczekiwań z ich strony, a w rezultacie odrzucania mniejszej ilości mężczyzn - i w rezultacie właśnie zakładania rodzin. Dlatego zwłaszcza faceci - naprawdę, nie promujcie bykowego, bo ten podatek przede wszystkim nie ma sensu. Jest sprzeczny z biologicznym mechanizmem kierującym ludźmi nawet dziś. Drugorzędnie jest naturalnie antymęski - ale ten argument wystarczy pomocniczo, bo już logiczny go najnormaniej w świecie rozpierdala. Faceci i tak nie przestaną poszukiwać relacji z kobietą, bo mają imperatyw kreowany przez swój sex drive - naprawdę nie trzeba tu pomagać biologii. Oczywiście wątek jest wyrwany z szerszego kontekstu i należałoby tego typu reformę podatkową łączyć z innymi mechanizmami, o których dziś piosać nie zamierzam. Celem tego wpisu jest podkreślenie konkretnie debilizmu bykowego. I na tym mogę myślę zakończyć :3 DISCLAIMER: Jeśli ktoś nie rozumie albo ma pytania byłbym wdzięczny o przytoczenie konkretnego fragmentu wywodu - będzie mi prościej się odnosić do niego.