Polskie TERF'y

Z Patriarchat.pl
Wersja z dnia 23:51, 9 maj 2021 autorstwa Mateusz (dyskusja | edycje)
(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Oto przyszłe konserwatystki. Bo konserwatyzm dzielnie broni zdobyczy lewicy dnia poprzedniego.



Urszula Kuczyńska

Feministka i działaczka partii Razem została z jej struktur wyrzucona za krytykę Transseksualizmu.

6 maj 2021

Dzisiaj sąd koleżeński - czy raczej sąd kapturowy - partii Razem ogłosi “wyrok” o usunięciu mnie z partii, bez prawa powrotu przez kolejne trzy lata. Po tym, kiedy na stronie internetowej Kancelarii Sejmu pojawiło się moje nazwisko jako asystentki społecznej posła Koniecznego - rozpętało się posypane brokatem piekło. Środowiska związane z Sex Work Polska, które krytykuję od 2019 roku, zaprzyjaźnione z nimi Stop Bzdurom oraz inni hunwejbini fioletowej rewolucji płciowej zaczęli skrzykiwać się na internetowych grupkach do szkalowania kobiet i nagabywać zarówno organy partyjne, jak i posła Koniecznego osobiście w celu usunięcia mnie z funkcji. Poseł się ugiął pod naciskiem i zostałam pozbawiona wolontariackiej funkcji asystentki, którą pełniłam od wyborów 2019. Młodociani hunwejbini byli podżegani przez dyżurnych hejterów ruchu trans oraz fundację Trans-fuzja. Zarówno przedstawicielki środowisk prosutenerskich, jak i środowiska transaktywistów publicznie przyznały się, że stały za wywieraną na partię presją. Razem Wrocław usunęło materiały z moim udziałem, Młodzi Razem Śląsk przeprosili za moje istnienie Partia okazała się bezbronna wobec zewnętrznej manipulacji osób powiązanych z organizacjami lobbującymi za legalizacją sutenerstwa oraz wobec agresywnego tłumu internetowych trolli. Postępowanie koleżeńskiego sądu kapturowego zostało wszczęte w wyniku donosu anonimowych osób, które poczuły się urażone moim prywatnym komentarzem na fanpejdżu filozofki “W jądro dyskursu” i oskarżyły mnie o “transfobię”. Był to komentarz z listopada 2020. Na początku grudnia 2020 pojawił się też w “Wysokich Obcasach” wywiad Krystyny Romanowskiej ze mną. W wywiadzie sprzeciwiałam się zastępowaniu słowa “kobiety” kategorią “osób z macicami”. To nowa ortodoksja postępowej lewicy: kobiety mają ustąpić miejsca osobom trans. Ma się nimi zająć również feminizm. Mój sprzeciw wobec wypychania kobiet z języka to “transfobia”. W ramach prowadzonego przez kapturowy sąd koleżeński “procesu”, dokonane przeze mnie zbrodnie udowadniano wstecz. Grupowo i w sposób skoordynowany zbierano “dowody” na moje przewiny, z których najgorszą okazało się, że nie mam zamiaru wycofać się z wypowiedzianych słów i bronię swoich opinii. Do złudzenia przypominało to proces o czary - było jasne, że nie mogę być niewinna, skoro “odmawiam edycji komentarza”, wrzuciłam gdzieś reakcję “haha” albo “komuś zrobiło się przykro”, bo zraniłam jego uczucia płciowe wrzucając ironiczny żart. Złamano tajemnicę korespondencji udostępniając fragmenty mojej rozmowy prywatnej bez mojej zgody. Z protokołu “procesu” można dowiedzieć się, że przed jego rozpoczęciem wiele osób występujących przeciwko mnie nie widziało nic zdrożnego w mojej działalności, ale zmieniły zdanie po przeprowadzonym w wyniku medialnej presji szkoleniu fundacji Trans-fuzja. Na nim dowiedzieli się, że najgorsza dyskryminacja to taka w moim wydaniu, bo … jej nie widać i nie da się jej udowodnić. O opinię na temat zgromadzonych “dowodów” poproszono osobę regularnie organizującą w internecie nagonki na mnie i inne kobiety. Sprawa może wydawać się błaha, ale chodzi w niej o coś dużo więcej niż niewielką partię o skromnym znaczeniu i językowe łamańce, w których kobiety mają zacząć określać się jako “osoby z macicami”. Chodzi w niej o fatalne praktyki wewnątrz ruchów lewicowych przywołujące na myśl mechanizm działania sekt i ich autorytarne dążenia do ideologicznej czystości. Jest dla mnie jasne, że to realne zagrożenie dla pluralizmu, demokratycznej debaty i wolności słowa nie tylko na lewicy, ale w ogóle. Lewica ma niechlubną tradycję krępowania dyskusji i atakowania głosów sprzeciwu, z którą powinna była się rozliczyć zamiast ją bezrefleksyjnie powielać ze szkodą dla wszystkich. Jako feministka, dla której jest jasne, że prostytucja to forma klasowego wyzysku kobiet a aktywizm trans może wchodzić w konflikt z interesem i bezpieczeństwem kobiet - czuję się przez lewicę zdradzona. Czuję się też zdradzona na poziomie bardziej osobistym ponieważ w sposób bezsprzeczny naruszono moje prawa. Stałam się ofiarą lewicowej przemocy. Być może jestem pierwsza, ale nie jestem ostatnia ponieważ ten schemat powtarza się teraz wobec innych kobiet wewnątrz ruchów lewicowych. Jestem tutaj jednak i będę, bo ani ja nie idę teraz sama, ani żadna kobieta, która doświadczy tego po mnie - ona też nie będzie szła sama.