Złote komentarze: Różnice pomiędzy wersjami

Z Patriarchat.pl
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Linia 117: Linia 117:
  
 
==Mężczyźni są prości==
 
==Mężczyźni są prości==
Men are just so much simpler than women. Not simple as in dumb, as is often portrayed in the media. Simple in that they have far fewer needs than women do. What men want most of all is respect, companionship and sex. If you supply these basics, your husband will do anything for you—slay the dragons, kill the beast, work three jobs, etc. Men will happily do this if, and only if, they are loved well in return. It is when men are not loved well that problems arise. That is the nature of the male-female dance.<ref>https://www.foxnews.com/opinion/society-is-creating-a-new-crop-of-alpha-women-who-are-unable-to-love</ref>
+
Mężczyzna jest po prostu prostszy niż kobieta. Nie prosty jako głupiec, tak jak często przedstawia się to w mediach. Prosty w tym że potrzebuje dużo mniej niż kobieta. To czego mężczyźni pragną najbardziej to szacunek, towarzystwo i intymność. Jeśli dostarczysz mu te podstawowe rzeczy, twój mąż zrobi dla ciebie wszystko - ubije smoka, zabije bestie, będzie pracował na trzy etaty, itd. Mężczyźni będą szczęśliwi wtedy, i tylko wtedy jeśli ich miłość zostanie odwzajemniona. Jeśli mężczyźni nie są kochani to problem narasta. To jest właśnie natura męsko-damskiego tańca. <ref>https://www.foxnews.com/opinion/society-is-creating-a-new-crop-of-alpha-women-who-are-unable-to-love</ref>
  
 
==Źródła==
 
==Źródła==

Wersja z 17:44, 22 maj 2021

Notatki

Niezmotywowani chłopcy

Reasumując cały problem jest w tym, że młodzi chłopcy są źle wychowywani i są słabi, nie radzą sobie w życiu, a dziewczynki są wychowywane do zdobywania świata. Chłopcy są znowu wychowywani jakby mieli zachodzić w ciąże i siedzieć w domu z dzieckiem. Z punktu widzenia genów to jak przegrać wojnę bez wojny. Panie idą w świat w poszukiwaniu facetów, a faceci siedzą w domach. Totalny absurd i pomieszanie z poplątaniem. Dlatego uważam, że współczensy system szkolnictwa i psychologia realizowana przez filtr kobiecych mózgów to gwałt na męskiej duszy i nie mam na myśli tego, że chłopcom powinno się na wszystko pozowalać. Mam na myśli, że traktuje się ich delikatnie jak dziewczynki i się w tym rozpuszczają, a powinni dostawać wycisk za młodu, uczyć się dyscypliny i wyrabiać. Nabierać mistrzostwa w jakiejś dziedzinie tak jak to było w tej książce droga mężczyzn, a robi się z nich dziewczynki. Idziesz na studia, które każdy debil może skończyć, siedzisz w szkole gdzie bez nauki i tak masz dobre stopnie, gdzie tu jakieś wyzwanie i droga do przebycia, gdzie tu coś do zdobycia. Nic tylko siąść w fotelu grac w gry, oglądać porno i zlansowac sobie mózg. [1]

Boli mnie bycie mężczyzną w Polsce

Ja jestem Polakiem i boli mnie dłuższy wiek emerytalny, boli mnie to, że w pracy muszę dźwigać więcej za te co baby same pieniądze. Boli mnie bycie Polakiem, który jest uczony od dziecka przepuszczania kobiet, ustępowania im miejsca kiedy one nie robą tego samego. Boli mnie bycie Polakiem, który jest traktowany gorzej przez sądy i w ogóle cały system za bycie mężczyzną. Boli mnie bycie Polakiem, który może być uderzony przez babę lub poniżany przez nią i wysmiewany z tego powodu i nikt nie powie, że to przemoc. Boli mnie bycie Polakiem, który jest uczony, że mężczyzną jest nazywany ktoś, kto jest totalnym sługusem i frajerem na rzecz bab. Boli mnie to, że w przypadku zajścia w ciążę partnerki mam być odpowiedzialny i płacić 25 lat wysokie alimenty nie mogąc się zrzec dziecka a baba może zabić je, jak tylko się dowie o ciąży i nazywa się to jej wyborem. Niestety my mężczyźni mimo że wymaga się od nas dużo więcej, to będziemy coraz częściej traktowani jak śmieci. System uczy już od najmłodszych lat chłopców, że są gorsi a dziewczynki są uczone że są lepszą płcią bo rzekomo ileś lat temu miały ciężko przez opresyjnych mężczyzn. Przepraszam - facetów, bo słowo MĘŻCZYZNA już zanika.

Koniec cywilizacji

I dlatego wschód prawdopodobnie przetrwa, bo nie bawią się w wymuszone równouprawnienie. Tak, to równouprawnienie oznacza koniec naszej cywilizacji change my mind. Danie praw wyborczych kobietom i zniesienie patriarchatu było największym błędem. Teraz za okazanie słabości nasze miejsce zajmują imigranci, którzy o równouprawnieniu słyszeli tylko w bajkach, a kobiety coraz chętniej się przed nimi „otwierają”, nam się wmawia, że jesteśmy faszystami i feminizuje się chłopców od najmłodszych lat, a potem pytania „gdzie ci mężczyźni” i idą w objęcia wiadomo kogo. Nawet google po wpisaniu „happy white woman” wyświetli biała kobietę z murzynem. Media, feministki, czarni, wszyscy atakują naszą kulturę i dziedzictwo jako coś złego i sami jesteśmy winni, bo okazaliśmy słabość naszym kobietom. Takie są fakty, takie są liczby, taka jest nasza demografia, wypierana przez demografię najeźdźców.

Korpo-Singielki

Hipergamia to nic nowego.... Tylko co taka 30patoletnia singielka z korpo ma sama do zaoferowania? Co mnie obchodzi jej kariera zawodowa i fakultety? Co mnie obchodzą jej podróże małe i duże? Co mnie obchodzą jej aspiracje napędzane instagramem i finansowane kredytem konsumpcyjnym? Co mnie obchodzi ole jej miesięcznie wpływa? Co mnie obchodzi jej uganianie się za kolejnymi smakami w restauracjach? Mnie obchodzi czy ona potrafi myśleć samodzielnie i krytycznie? Czy potrafi ustawić prawidłowo priorytety? Czy potrafi myśleć o finansach w dłuższej perspektywie? Czy potrafi ogarniać życie bez karty kredytowej? Czy potrafi szanować to, co ma z mężczyzną włącznie? Czy zamiast wyrzucać pomyśli o tym żeby naprawić? Czy potrafi widzieć wartość zamiast tanich blyskotek jak sroka? Czy ma zdrowe podejście do życia i będzie dobrym przykładem dla dzieci? Zaraz... jakich dzieci.... w wieku 35 lat? No błagam...

Równorzędnym partnerem dla samotnej 30 latki jest dildo - reprezentuje dokładnie ten sam poziom mentalny i intelektualny co te kłody

Problem dzisiejszego Zachodu[2]

Uporczywie wracam do mojej głównej tezy. W języku psychoanalizy problem Zachodu sprowadza się do tego, że uwolniona na skutek sekularyzacji z więzów Logosu chrześcijańsko uformowana podświadomość człowieka Zachodu zatraca się w pogoni za jej "obiektem małe a": niespełnionej potrzebie odkupienia winy grzechu pierworodnego, jakim stał się dla niej jej własny sukces osiągnięty (co jest całkowicie normalne) - po trupach. Symptomem tego jest wpadnięcie w niekończącą się pętlę windykacji dawnych długów, które stały się w naszej kulturze najsilniejszą moralną walutą. Kobiety, geje, kolorowi, otyli, brzydcy, biedni - wszyscy chcą natychmiastowego zadośćuczynienia już nawet nie za własne krzywdy, ale za krzywdy wszystkich poprzednich pokoleń sobie podobnych. Zarazem - człowiek Zachodu z najwyższą łatwością bierze na siebie odpowiedzialność za stan świata. To my mamy wciąż dawać przykład własnej szlachetności - redukować emisje, płacić czyjeś rachunki, oczyszczać obce plaże... We własnych oczach jesteśmy winni i jako producenci i jako konsumenci. I jako gospodarze i jako goście. Sukces naszej cywilizacji stał się nagle jej największym błędem. Inni - jeśli chcą nas naśladować, okazują się brać zły przykład a to my mamy się uczyć właściwego stylu życia - najlepiej od tych najprymitywniejszych, najbardziej zacofanych kutur, rzekomo będących najbliżej "prawdziwego" życia. Kluczowe oczekiwanie, jakie płynie dla człowieka Zachodu z przesłania ruchu Black Lives Matter jest takie, że ma się on odsunąć. Wyjść z centrum (decenter). Ma przestać być podmiotem stwarzającym kulturę i ustąpić miejsca wszystkim od niego moralnie lepszym, czyli dotychczasowym "ofiarom" jego sukcesu. Pierwszoplanową postacią promującą taką postawę jest - oczywiście biała i należąca do amerykańskiej elity akademickiej psycholożka Robin DiAngelo - autorka książki "White Fragility", która jest w istocie poradnikiem mającym pomóc białym ludziom uzmysłowić sobie, że wszelkie podejmowane przez nich próby racjonalizacji sukcesu cywilizacji łacińskiej (czyli ich własnego sukcesu) są niczym innym, jak kontynuacją tego straszliwego okrucieństwa, jakim było niewolnictwo, podboje kolonialne, przemoc wobec kobiet i osób hieheteronormatywnych i w ogóle - historyczne upodlenie wszelkich mniejszości. DiAngelo nie pozostawia złudzeń. Nasze winy nie mogą zostać zatarte, ale możemy choćby podjąć próbę ich odkupienia - ustąpmy miejsca tym skrzywdzonym. Ustąpmy go w dosłownym sensie - zrezygnujmy własnej z kariery na rzecz osoby z mniejszości. Wyrzeknijmy się własnych dzieci i przekażmy majątek biednym w Afryce. Przestańmy pisać książki, żeby wydawcy mogli wydawać ksiązki pisane przez kolorowych, zejdźmy z planu filmowego, z teatralnych desek - po prostu w ogóle zejdźmy ze sceny! To jest nauka, jaka stała się obecnie obowiązują w USA. Książka Robin DiAngelo stała się obowiązkową lekturą szkolną w większości amerykańskich szkół, wzorowane na niej szkolenia są przeprowadzane w największych amerykańskich korporacjach, wnioski z niej płynące narzucane są w hollywoodzkich scenariuszach i mediach - zwłaszcza młodzieżowych, jak chociażby Teen Vougue. Projekt jest zatem oczywisty - ofiara Chrystusa ma zostać ponowiona, ale tym razem w skali całej cywilizacji. Uwolniona z więzów Logosu podświadomość człowieka Zachodu nie spocznie, dopóki się sama nie unicestwi w dramatycznej próbie stworzenia globalnego Imperium Dobra (benevolent empire), czyli świeckiej wersji Królestwa Bożego na ziemi.

Pomaganie kobietom

Ogólnie ze wspieraniem kobiet przez mężczyzn jest taki problem, że to podawanie piłki do drużyny przeciwnej, która ani myśli odpowiadać podobnymi grzecznościami. Mężczyźni czują się męscy wspierając kobiety, pomagając im, wyciągając dłoń. Rośnie im wtedy. Może nawet jakiś instynkt podpowiada im, że to może być, kto wie, okazja do rozmnożenia. Kobiety nie czują się bardziej kobieco pomagając mężczyznom. Nie jest to w żadnej mierze okazja do rozpłodu, bo po co się rozmnażać z samcem na gorszej pozycji? Przecież to już redaktorka z Newsweeka ustaliła, że nie po to one kończą podyplomówki by obniżać samcom poprzeczkę. O ile mężczyzna nawet chętnie pomaga kobiecie, bo jest to zgodne z jego libido to kobieta po co miałaby pomagać patriarchalnemu knurowi, który przecież i tak jak wiadomo ma lepiej od niej, zarabia na godzinę więcej i uciska ją na każdym kroku swoim istnieniem? I tak to się kręci.

Poseł partii rządzącej

Jechałem kiedyś z Poznania pociągiem w jednym przedziale z jednym młodym posłem partii rządzącej, całkiem obiecujący był wtedy więc pełen szacunek. W połowie drogi wysiadły osoby które jechały z nami w przedziale i miałem godzinę żeby porozmawiać z nim sam na sam. Poruszyłem temat równości mężczyzn wobec kobiet, poza tematami oczywistymi jak emerytura, dostęp do pomocy prawnej itp., powołałem się na to jak jako ojciec jestem traktowany w Sądzie Rodzinnym, w sensie jakie mam tam prawa, tzn. żadnych. Przyznał, że on to wszystko wie, rząd też wie, w sensie wiedzą ile tego typu spraw wpływa rocznie do rzecznika praw obywatelskich i dziecka, że z roku na rok jest coraz więcej organizacji pozarządowych zajmujących się tym problemem itp. Powiedział, że poprzedni rząd PO też to wszystko wiedział a rządził przecież 8 lat i dziwi się, że ja się dziwię że nic się z tym nie dzieje teraz za PiS-u. Zapytałem jak to, w sensie że rząd wie i uwzględniając, że siła narodu oraz jej gospodarki bazuje na pracy i innowacji jaką przede wszystkim tworzą faceci, który mają zdecydowanie wyższy udział w tworzeniu PKB kraju i nic z tym nie robi mimo świadomości problemu który narasta? Powiedziałem, że tego typu postępowanie nie zachęca facetów do zakładania rodzin, brania ślubów itp. On wtedy zapytał czy wiem o katastrofie demograficznej i jak to się ma do systemu ubezpieczeń społecznych, powiedziałem że ponoć tam grozi, on na to że nam nie grozi tylko nas czeka. Mówię OK ale co to ma wspólnego z poszanowaniem praw mężczyzn, a on na to tak: „wyrażę swoje osobiste zdanie więc ani mojej partii, a tym bardziej rządu ale może to pomoże Panu coś zrozumieć. Demografia jest nieubłagana, ta ma wpływ na stabilność systemu emerytalnego, a to kobiety rodzą dzieci, a nie faceci i tym chciałbym zamknąć tę dyskusję”. Ja od tamtej pory nie mam złudzeń o co chodzi, zresztą to że rząd zachęca kobiety do rodzenia dzieci z gwałtów czy upośledzone wpisuje się w tę logikę więc co tu dyskutować o równowadze płci na forum politycznym.

Cywilizacja Mężczyzn

Nie bez powodu przez tysiąclecia, były trzymane z daleka od większości spraw nawet wychowania dzieci, w wielu kulturach zajmowały się nimi do 7 roku życia i dalej ojcowie to robili. Cała cywilizacja jest zbudowana i utrzymywana w "ruchu" przez mężczyzn, a one tego nie szanuja tylko dokładają kolejne problemy i wysuwają żądania, danie im praw wyborczych to był początek upadku nas wszystkich, daj palec to upierdoli ci rękę, auto, dom i połowe wszystkiego na co pracowałeś latami, nie wszystkie takie są ale tych wartościowych jest promil...

Odpowiedzi na akcję: Po Pierwsze rodzina[3]

Uśmiechnięty kukold

ten uśmiechnięty człowiek stąpa po polu minowym. Wystarczy, że jego partnerka zakocha się w nowym koledze i zadowolony tatuś wyląduje w sądzie rodzinnym gdzie przebudzenie będzie bolesne. Okaże sie, że wcale nie jest tak fajnie i ten sam orzełek w koronie z tej samej pieczątki będzie stemplował wyrok na niego i dziecko. Dzięki magii internetu coraz więcej młodych mężczyzn poznaje realia prawa rodzinnego zanim trafi do sądu i zanim zostanie ojcami. Takimi obrazkami ich nie przekonacie. Tylko realna zmiana prawa rodzinnego, opieka naprzemienna i zwalczanie alienacji rodzicielskiej może wpłynąć na decyzję o założeniu rodziny.

Rosyjska Ruletka

Próba tworzenia rodziny i zostania ojcem w tym kraju, to jak grać w rosyjską ruletkę kałasznikowem, wszech obecny feminizm zamieniający kobietom mózgi w kisiel, wmawiający że są chodzącą doskonałością sprawia że mają gargantuiczne ego, oraz wymagania względem partnera, nie dając praktycznie nic od siebie, a jak już się znudzi mężem/partnerem i znajdzie lepszą opcję to taki "ojciec" zostanie wrzucony w tryby sądów antyrodzinnych i brutalnie się przekona, że mężczyzna jest zdegradowany do bycia dawcą nasienia i bankomatem.

Rodzina najważniejsza

Rodzina to może być najważniejsza, jeśli ojciec miałby prawa do dzieci, by jego wkład w rodzinę był doceniony. Nie może być tak, że ojciec się stara, a kobieta z byle powodu się rozwodzi, bo wytworzy bzdurny konflikt charakterów który można SPROWOKOWAĆ. Dlatego rozwody z powodów bzdurnych nie powinny być przyjmowane. Mężczyźni nie będą chcieli zakładać rodzin, jeśli kobieta może ich zdradzić, nie wyjdzie to na jaw, a mężczyzna będzie musiał płacić alimenty, nie tylko na dzieci, ale i siebie. Mężczyźni nie będą płacić alimentów, jeśli nie wiedzą na co idą ich pieniądze. Matka może używać je dla siebie. Mężczyźni wolą OPIEKĘ NAPRZEMIENNĄ. Mężczyźni nie będą ojcami, jeśli nie rozwiąże się alienacji rodzicielskiej - trzeba ją karać. Tego jest dużo więcej! Ocieplanie nic nie da, tu muszą być twarde regulacje.

Propaganda

W kraju, w którym skutecznie niszczy się instytucje ojca, głowy rodziny i lidera ale i w ogóle białego, hetero mężczyzny kierującego sie logiką, wolnością szczególnie gospodarczą, nie ma szans żeby ktoś wierzył w takie propagandowe reklamy. Przyrost naturalny będzie coraz to niższy za sprawą ginocentryzmu i norm społecznych w których dba sie o kobiety i traktuje z przywilejami przede wszystkim prawnie. Żaden świadomy mężczyzna nie wejdzie w ślub i zakładanie rodziny przy obecnym stanie bo to jak proszenie się o ukaranie.

Sam z wyboru

Mężczyźni wycofują się z rynku matrymonialnego. Z roku na rok na świecie i w Polsce coraz więcej mężczyzn deklaruje się, że wybiera drogę singla, rezygnując ze związków z kobietami. Współcześni single to najczęściej wykształceni, dobrze zarabiający, żyjący pasjami mężczyźni, którzy zamiast byle jakiego związku, stawiają na rozwój i samodoskonalenie. Prawdziwa miłość jest jak sława i bogactwo i zdrowie w jednym – zdarza się niewielu osobom. Rosnąca dzięki głównie internetowym publikacjom w manosferze, świadomość mężczyzn wzrasta, a wraz z nią zmianie ulegają również potrzeby i priorytety. Dziś mężczyźni nie chcą być z byle kim. Zamiast tkwić w związku, który nie spełnia oczekiwań, lub jest nierówny czy niesprawiedliwy, wybierają samotność, a potrzeby towarzyskie, społeczne, pasje - realizują z tradycyjny sposób – czyli z innymi mężczyznami. Co nie jest oznaką kryzysu, czy problemów z nawiązywaniem kontaktów, a wręcz przeciwnie – głębokiej świadomości. Mężczyźni nareszcie sięgają po to, co im się od życia, w nagrodę za ciężką pracę, po prostu należy. Poczucie winy lub myśl „coś jest ze mną nie tak” jest jedynie stereotypem, promowanym przez feminizm, którym mężczyzna, często wychowywany w atmosferze mizoandrycznej, czy promującej służalczość wobec kobiet, był indoktrynowany we wczesnej młodości. Często przez samotną matkę, której związek się rozpadł. Co więcej jako dziecko mógł obserwować przyczyny tego rozpadu, zachowanie matki. Doświadczał również na sobie jej niestabilności emocjonalnej, niesprawiedliwego traktowania, przemocy. Single z wyboru, a szczególnie bezdzietni, są zwykle szczęśliwi, świadomi, niezależni, w czym pomaga m.in. łatwy dostęp do towarów i usług ułatwiających prace domowe. Nie potrzebują związku, aby dobrze zjeść, mieć zawsze czyste ubrania, wyprasowane koszule. Tym bardziej, iż współczesne kobiety poszukujące mężczyzn do związku, prezentują generalnie niski poziom umiejętności w tym zakresie lub gloryfikują ciężar i wartość tych prac ponad ich rzeczywisty poziom. W zamian za to oferują swoje towarzystwo – i nic więcej. Już po kilku miesiącach, w najlepszym przypadku 2-3 latach, pojawiają się zabójcze dla poczucia własnej wartości i męskości, próby zmieniania ich przez partnerkę. Począwszy od separacji od przyjaciół i rodziny, poprzez wymuszanie porzucenia pasji, zmianę pracy na lepiej płatną – ale często cięższą i mniej interesującą. Manipulacje, roszczenia, fochy, szeroko rozumiana przemoc psychiczna (którą stosuje większość kobiet wobec stałych partnerów), oziębłość seksualna i zdrady, a finałem jest kosztowny dla mężczyzny rozwód. Ta świadomość i związane z nią wybory życia bez związków, są bardzo niewygodne dla systemu czy części rodziny. Tymczasem odwaga mężczyzn, którzy żyją tak, jak ich ojcowie i dziadkowie nie mogli, bez narażania się na ostracyzm, jest inspirująca i świadczy o wielkiej kulturowej przemianie. Mężczyźni nie dają się już sterować kobietom i naciskowi systemu, które to odbierają im nie tylko męskość i narażają na wykorzystywanie, wyeksploatowanie, ale są jedną z przyczyn chorób i wcześniejszej niż średnio u kobiet – śmierci. Single wybierają własną drogę życiową, powiązaną głównie z karierą zawodową, pasjami i zdrowiem, które, jak mówią, pochłaniają ich całkowicie i przynoszą pełną satysfakcję i dają szczęście. Bycie singlem nie oznacza przecież mężczyzny zgorzkniałego, sfrustrowanego i samotnego. Wręcz przeciwnie - single poznają też znacznie więcej osób niż osoby będące w stałych relacjach. Głównie są to znajomości na podstawie pasji, hobby, czy kariery zawodowej. To naturalne dla mężczyzn, iż swoje pasje i kariery rozwijają w społeczności złożonej głównie z innych mężczyzn. Tu powstaje m.in. zdrowa konkurencja o zdobycie jak najwyższego statusu, profesjonalizmu w danej dziedzinie. Mężczyźni nigdy nie traktowali kobiet jako zagrożenie dla swojej kariery i statusu, bo z nimi nie konkurują. Wygrana z kobietą nie jest w męskim gronie uważana za tak spektakularną, jak wygrana z mężczyzną. Single nie stronią od towarzystwa kobiet, o ile w tym towarzystwie można coś robić, a nie tylko być. Tym, między innymi, mężczyźni różnią się od kobiet, że relacje polegają na wspólnej aktywności w danej dziedzinie, a nie na tylko przebywaniu w towarzystwie. Taki mężczyzna nie chce być z byle kim i często stawia kobiecie poprzeczkę bardzo wysoko. A znakomita większość kobiet po prostu nie jest w stanie do takiego poziomu dosięgnąć. Single, szczególnie ci po rozwodach, nie idą na niekorzystne dla siebie kompromisy, relacje z mężatkami, samotnymi matkami, toksycznymi i narcystycznymi kobietami. Rezygnując z takich relacji, większości nie pozostaje nic, gdyż nieliczne atrakcyjne, zrównoważone, nietoksyczne, rzeczywiście samodzielne i odpowiedzialne kobiety są zajęte, ich partnerzy dobrze pilnują swojego „Świętego Graala”. Bycie samemu nie oznacza od razu bycia samotnym. Jeśli potrzebujesz wejść w związek, zastanów się, po co i jakie jest ryzyko niepowodzenia bez twojej winy. Co taki związek ma ci dać na przyszłość. Czy dostajesz gwarancję, że będąc w porządku, druga osoba jest w stanie odwdzięczyć się tym samym. Tymi samymi zarobkami, odpowiedzialnością, samodzielnością, poświęceniem, tolerancją, akceptacją, wiernością i miłością. Niestety, nie dość że nie masz gwarancji, to największe szanse są na porażkę. Mówiąc słowami interneuty, potrawą wywołującą te wszystkie zachowania i postępowania kobiet, które niszczą związki, jest tort weselny. autor: MGTOW

Normalizacja szmacenia się

Traktowanie se×workingu jako normalnej pracy, uznawanie zdrady za normalna realizację potrzeb kobiety (bo facet oczywiście nie może), zaoranie jakichkolwiek wartości w związkach między płciami, transakcyjne podejście kobiet do związków z mężczyznami... Bardzo dobrze. Wtedy wreszcie faceci zrozumieją, że sama dostępność se×ualna w związku bez żadnych innych wartości ze strony kobiety jest nieopłacalna i może zaczną wymagać wreszcie od kobiet. Zrozumieją, że inwestowanie czasu, zaangażowania, pieniędzy i majątku w związki z takimi kobietami nie ma sensu. W skrócie lepiej być samemu niż z kobietą o takim podejściu. Do tego jeszcze jak ten mąż okryje co jest grane ale nie będzie mieć dowodów, to sąd rodzinny kobite nagrodzi podziałem majątku i alimentami. Faktycznie. Złoty interes. Nie ma co.

Polaryzacja Polityczna Płci

Polaryzacja polityczna płci przybiera na sile, co będzie w niedalekiej przyszłości miało silny impakt na rozbijanie społecznych komórek rodzin i antagonizowanie ludzi. K-wordy skręcają w charakterystyczną dla siebie etykę dorozumianej "troski" i poczucia "sprawiedliwości społecznej", pochłaniając socjalistyczną demagogię. Z łatwością ulegają propagandzie nowych inżynierów społecznych, kuszących je różnymi benefitami i rzekomymi swobodami w wymiarze obyczajowym. Rodzina przestała być fundamentem, a staje się balastem w dobie auto ekspresji i płynnej tożsamości. Światy marketingu, show-businessu i popkultury donośnie wołają do nich z ulicznych billboardów i mass mediów, że mogą być kim zechcą, że są kowalami swojego losu, zaś ich wola jest nadrzędna nad moralnością. Dominacja lewicowego paradygmatu może uderzyć nie tylko w instytucję małżeństwa, rolę macierzyństwa czy samą rodzinę, ale pogorszyć sytuację dzieci poprzez alienację rodzicielską, pogłębić frustracje samotnych mężczyzn, zwiększyć liczbę rozwodów i zdrad, rozpowszechnić spory o świadczenia alimentacyjne, podziały majątków itp. Znajdzie to także przełożenie na nadwątloną sytuację demograficzną. Może to w ostateczności popchnąć niektórych samców w objęcia ekstremistycznych grup prawicowych i silniej zainteresować skrajnościami spektrum politycznego.

Mam silne uczulenie na postawę ludzi nadwrażliwych i rozkapryszonych, należących do pokolenia tzw. płatków śniegu (snowflakes generation) uznających się z sobie tylko znanych powodów za unikalnych i wyjątkowych, ale też ponadprzeciętnie wrażliwych na krytykę i opinię otoczenia. Nie sposób wystawić im oceny bez spotkania się z reakcją obronną w postaci zarzutów wywyższania się, ubliżania ich inteligencji czy obrażania ich ad personam. Są to ludzie obrażeni na rzeczywistość. Stwierdzenie naturalnych różnic i ogólnej różnorodności występującej wśród przedstawicieli gatunku Homo Sapiens przyprawia ich o palpitację serca, dreszcze na plecach i pianę na ustach. Jeżeli tylko wspomni się słowem o różnicach ilorazu inteligencji, odsetku przestępczości, szansie zachorowalności na dane choroby, skłonności do rozwiązłości seksualnej lub nadużywania przemocy fizycznej, poparte licznymi badaniami naukowymi, natychmiast zostanie się obwołanym mianem groźnego rasisty lub seksisty (sic!) bez szansy na wytłumaczenie bo "to niedobra jest, nie wolno o tym mówić". Nawet jeżeli pojedyncze badanie może być obarczone prywatnymi uprzedzeniami naukowca (vide: confirmation bias) to już większe monografie albo szersze metaanalizy zrzeszające wnioski z kilkudziesięciu badań przeprowadzanych w wielu krajach świata na przestrzeni kilkudziesięciu lat na zdywersyfikowanych próbach badawczych są znacznie bardziej wiarygodne i pewne. Równie często zarzuca się generalizowanie, ale temu służą statystyki, żeby upraszczając uogólnić pewne wyniki na podstawie reprezentatywnej próby badawczej, którą w naukach społecznych przyjmuje się najczęściej na poziomie mniej więcej 1000 jednostek, choć jest to uznaniowe, bo reprezentatywność musi się odnosić do miniatury zbiorowości odpowiadającej rozkładom zmiennych, gdzie występują możliwie wszystkie wartości zmiennych. Każda statystyka jest co prawda obarczona pewnym odsetkiem błędu ale nie jest to podstawa, by potępić ją w czambuł.

Fakt, że ośmielimy się klasyfikować ludzi pod kątem zainteresowań, światopoglądu i poziomu wiedzy nie oznacza, że jesteśmy chamscy, aroganccy i narcystyczni. Na szacunek trzeba sobie zasłużyć i ciężko zapracować nierzadko na przestrzeni wielu lat, nikomu się on nie należy niejako z góry, z automatu, nie jest przyrodzonym prawem człowieka. Nasze czyny będą oceniane i rozliczane przez otoczenie niezależnie od naszego poziomu wrażliwości. Różnimy się na wielu płaszczyznach, przede wszystkim intelektualnej i moralnej, to czyni nas w pełni istotami ludzkimi nie zaś zwierzętami, które działają instynktownie, na gruncie stadnych popędliwości. Oceniają nas zarówno nauczyciele w placówkach oświaty, przełożeni w miejscach pracy, naukowcy zajmujący się badaniami statystycznymi (tutaj kłania się rozkład normalny na krzywej Gaussa), firmy marketingowe i wielu innych, określających swoje grupy docelowe. Podobnie jak różnią się ludzie takie same różnice występują pomiędzy poszczególnymi klasami społecznymi, płciami i rasami i są na to liczne dowody. Nie możemy wiecznie tupać nóżkami na otaczającą nas rzeczywistość, która nie nagnie się do naszych oczekiwań. Jesteśmy oceniani na każdym kroku pod kątem choćby estetycznym, jeżeli np. nie zadbamy o higienę, obcy ludzie przecież nie omieszkają, nie znając nas prywatnie, wytknąć nam braki i zalecić dbałość o wizerunek i nie ma w tym nic zdrożnego, bowiem jest to samoregulujący się mechanizm społeczny. Bzdurą jest, że o gustach nie powinno się dyskutować, ponieważ każda praktycznie dyskusja od kulinariów przez politykę, sztukę, muzykę, film, gry, literaturę, pogodę itp., dotyczy niby subiektywnych gustów, które mogą rozmijać się jakościowo i mamy nie tylko pełne prawo, ale wręcz obowiązek zderzać się i podejmować na ten temat dyskusję. Gdybyśmy tego zaniechali, zmuszeni bylibyśmy powstrzymać się od jakichkolwiek wymian zdań i zamilknąć wiekuiście. Reagowanie świętym oburzeniem, manifestowanym publicznie i nieradzenie sobie z opiniami otoczenia jest zjawiskiem patologicznym, karykaturalnym, wybitnie osobliwym i wręcz podręcznikowo aspołecznym. Nie każdą opinię należy traktować z automatu jako personalny przytyk.

Niestety, w dobie szalejącego wirusa poprawności politycznej (political correctness) i namnażaniu się mody na bycie obrażonymi na rzeczywistość, nadmiernie wrażliwymi płatkami śniegu (snowflakes) z krwawiącymi serduszkami (bleeding hearts) o typowo lewicującej proweniencji, przejawiającymi myślenie typowo życzeniowe (wishful thinking), pełne typowego tozależyzmu i acojeślizmu (whataboutism), zachęcającego do przyjmowania postaw nieoceniających moralnie (nonjudgmentalism), naiwnie trwającymi w syndromie oblężonej twierdzy (besieged fortress syndrome) jako rzekomo represjonowani i poddawani ciągłej dyskryminacji lub wystawiani na nietolerancję, wiecznie uderzającymi w słomiane chochoły (strawmans), zamykającymi się w bańkach informacyjnych (filter bubbles), komorach wybrzmiewającego echa (echo chambers) i wygodnych strefach komfortu (safe spaces), sygnalizującymi cnoty (virtue signalling), niezmiernie łatwo narazić się na pozwy sądowe pod byle pretekstem np. o rzekome zniesławienie, dyskryminację czy o zgrozo, mowę nienawiści (hate speech), nawołującą do przemocy na tle rasowym, etnicznym, wyznaniowym, orientacji seksualnej, identyfikacji płciowej i Bóg jeden raczy wiedzieć jakim jeszcze. Dochodzi do tego problem z samookreśleniem własnej tożsamości, kiedy tak modna jest degrengolada na tle orientacji seksualnych czy identyfikacji płciowych, forsowana przez media. Króluje infantylizm, roszczeniowość i ślepa forma indywidualizmu skręcająca na manowce. Pokolenie Z (tzw. zoomerów, post-millenialsów) urodzone po 2000 roku, jest wychowywane głównie w środowisku wirtualnym w ramach pewnej utopii technologicznej (iGen), a przez co wielozadaniowe (multitasking). Wykrystalizowały się w jego ramach recyklingowane odsłony dawnych dzieci-kwiatów: prekariusze, bambiniści, environmentaliści, feministki 3-fali, białorycerze (white knights) itp. Dla atencji i poklasku otoczenia uczestniczą w protestach pro-ekologicznych, aborcyjnych, zwierzęcych, antyklerykalnych itp. Zabiegają o tolerancję, która stała się ich nowym credo, nie wzbraniając się jednocześnie przed wylewaniem hektolitrów jadu na swoich oponentów, włączając w to wulgaryzmy ciężkiego kalibru i pomówienia. Najprościej jest im wyręczać się zinstytucjonalizowanym aparatem przemocy państwowej, uciekając pod matczyną sukienkę w celu zamykania innym ust poprzez prewencyjną cenzurę. Zasiewają wspakulturowe wzorce poświęcenia stygmatyzowanych grup dla dobra kolektywnego w ramach odpowiedzialności zbiorowej.

Pokolenie głów pochylonych nad ekranami smartfonów, cierpiące na jednopalczastą chorobę Parkinsona nieco wolniej dojrzewa intelektualnie, ze względu na mniejszą ekspozycje na bodźce społeczne jest bardziej znerwicowane i sfrustrowane, częściej zmaga się ze stanami depresyjnymi i lękowymi oraz nadużywaniem środków odurzających, popełnia samobójstwa, toczy sprawy rozwodowe itp. Rozpieszczające wzorce wychowawcze i czasy pokoju wolne od konfliktów zbrojnych, przyzwyczajające do bezproblemowego życia każą im być bardziej tolerancyjnymi, idealistycznie nastawionymi do życia, bezpiecznymi, wygodnymi. Pochylają się z troską jedynie nad tym co jest małe, słodkie, bezbronne i puchate jak dzieci lub zwierzęta. Potrafią znaleźć obszerne uzasadnienie dla każdej ułomności nawet jeżeli wynika wprost z lenistwa, zaniedbania, braku higieny osobistej, ignorancji estetycznej czy niezdrowego trybu życia (vide: ruch body positive). Kondycja ziemskiej fauny i flory jest dla nich ważniejsza niż konsekwencje kulturowe własnej działalności. Kuglarskie sztuczki erystyczne i szantaże emocjonalne zastępują w ich przypadku merytoryczną argumentację. Nieobce są im hedonistyczne pokusy narkomanii, pijaństwa i rozpusty np. eksperymentów seksualnych bombardujące ośrodek nagrody zastrzykami dopaminowymi i pochłanianiem pornografii, która ukazuje wypaczony i wyidealizowany obraz seksualności, spatologizowany wyuzdaniem, natarczywie bodźcujący wulgarną bezpruderyjnością i zezwierzęconymi perwersjami, zachęcający do folgowania własnym zmysłom, przy jednoczesnym trzymaniu się na duży dystans od ponoszenia odpowiedzialności za niepożądane efekty własnych poczynań np. zajście w ciążę lub popadnięcie w długi w następstwie zaciągniętych zobowiązań kredytowych.

Kurczowo trzymają się szalupy ratunkowej państwa opiekuńczego (welfare state) oferującego socjalne benefity w zamian za bezproduktywne pasożytnictwo. Sukcesywnie przesuwają spektrum polityczne w lewą stronę, sprawiając że debaty nad palącymi problemami współczesności wybrzmiewają w mocno lewicowym tonie. Odrzucają wszelkie tabu moralne i religijne świętości, częstokroć dokonując aktów bluźnierczych np. profanacji świątyń i relikwii, traktowanych z nonszalancją jako bezwartościowe budowle i puste przedmioty. Świat wydaje się dla nich całkowicie subiektywny, zależny od kaprysów, dlatego odrzucają fakty usiłując dopasować je do prywatnych zachcianek. Bardziej wyrafinowane i skomplikowane rozrywki odchodzą u nich na dalszy plan, na rzecz uproszczeń co wpływa na kształtowanie się decyzyjności, samodzielności, kreatywności, zdolności organizacyjnej, niezależnego myślenia itp. Tabloidyzacja życia każe im dzielić się prywatnością z obcymi i uwieczniać w formie audiowizualnej nawet najbardziej intymne sekrety niczym w obiektywie reality show. Oszczędne gospodarowanie językiem spłyca dyskurs, skłania do większej pasywności, formułowania zwięzłych wypowiedzi zamkniętych w iście sms-owych skrótowcach. Mimo średnio wyższego wykształcenia niż ich rodzice lub dziadkowie odczuwają większe problemy ze stabilizacją materialną, rodzinną czy zawodową. Nie spieszą się więc przesadnie z osiąganiem równowagi finansowej czy wyprowadzkami z domów rodzinnych.

Technologia okazuje się mieczem obosiecznym, z jednej strony pozwalając szlifować nowe umiejętności w relatywnie świeżej branży e-commerce, pozyskiwać nowe kontakty międzynarodowe w serwisach społecznościowych o globalnym zasięgu, uczyć się języków obcych podczas dialogów z native speakerami obalając bariery komunikacyjne, odnajdywać bardziej produktywne formy zarobkowania, z drugiej zaś upośledzając interakcje międzyludzkie i rozbijając więzi rodzinne, co prowadzi do zaburzonej percepcji świata, obserwowanego przez różne filtry i rozpraszacze. Pragną wyzwolić się od krępujących konwenansów i tabu, jednocześnie podporządkowując się uwarunkowaniom ideologicznych sekt. Wybierają z proponowanych im stylów życia niczym produkty na półkach supermarketu, odrzucając wszystko co nie koresponduje z wyidealizowanymi oczekiwaniami. Nad niczym nie zatrzymują się na dłużej, chwytając dzień, żyjąc chwilą w dobie krótkoterminowych programów instant i zmieniających się standardów czy trendów modowych. Niemal każdy oczekuje błyskawicznej gratyfikacji i wygodnej wegetacji przy minimum ponoszonego wysiłku. Wszystko musi być szybkie np. seks, posiłek, samochód, zarobek itp. Brakuje jednak miejsca na racjonalny namysł, długoterminowe planowanie, oszczędne gospodarowanie i zdroworozsądkową analizę potencjalnych zysków lub strat. Tym samym preferencja czasowa społeczeństwa ulega podwyższeniu Są święcie przekonani o swojej wyjątkowości i niepowtarzalności mimo podążania za stadem niczym lemingi i nieposiadania punktu odniesienia w postaci prawa, moralności lub religii. Zamiast nakazów i zakazów przyjmują więc preferencje, możności i przyzwolenia. Wzorce nie są już dziedziczone czy wyuczone, ale wybierane. Wszędobylska dezinformacja dekonstruuje ich obraz rzeczywistości i zaburza standardy orientacyjne poprzez socjotechnikę i wirusowe rozmnażanie fake newsów.

Świat medialny kreuje rzeczywistość zamiast ją odzwierciedlać, zastępuje fakty, wyreżyserowaną fikcją, ponieważ w mętnej wodzie najłatwiej łowi się ryby. Celebryci internetowi w modnych aplikacjach stanowią wisienkę na torcie wyidealizowanych modeli życia, pełnych taniego lansu, szpanu, blichtru, prestiżu, skąpanego w blasku reflektorów wścibskich paparazzi, przez co około połowa nastolatków chciałaby zostać dziś influencerami lub youtuberami, motywując ten wybór rzekomą szansą na wykazanie się kreatywnością i zarabianiem łatwych pieniędzy, co przekłada się na brak szacunku do pieniądza i nadmierny konsumpcjonizm na pokaz w celu zaimponowania rówieśnikom statusem posiadania, przedkładanym nierzadko ponad zdrowie kiedy modus "mieć" jest sytuowany w hierarchii wartości ponad "byciem". Młodzież pozbawiona autorytetów w rodzinie, szkole, Kościele lub uczelni, upatruje ich wśród celebrytów jako współczesnych ludzi sukcesu nieudolnie zastępujących ojców, nauczycieli, hierarchów i kapłanów, dostarczających niedoścignionych wzorców częstokroć patologicznych w skutkach. Dzięki uwielbieniu takich jednostek mogą odnaleźć się w środowiskach pokroju fandomu lub fanclubu na kształt sekt pomagających zyskać akceptację rówieśników ze swojej watahy, poczucie przynależności do wspólnoty oraz dookreślić tożsamość zbiorową. Intuicje duchowe, wrażliwość moralna i estetyczna, poczucie dobrego smaku, itp., ulegają rozmyciu i rozmiękczeniu w ramach wyścigu kontrowersji. Narkotyczno-hipnotyczne seanse udostępnianych postów uzależniają rzesze niczego nieświadomych umysłów na chwałę działów marketingowych medialnych gigantów. Tak spreparowane umysły łatwiej chłoną lewicową propagandę traktowaną jako rezerwuar mody, kreatywności, pozytywnego szaleństwa itp., w rzeczywistości sprzedający ewidentny kicz i absurd zawoalowany w wielobarwną, atrakcyjną formę np. w sztukę nowoczesną vide: performance. Aksjologiczne dylematy nabierają przez to współcześnie większej ostrości i powagi.

Skutki zapewniania bezpieczeńśtwa

Prawda jest taka, że obecny stan społeczeństwa jest wynikiem właśnie powszechnej antykoncepcji, oraz systemu prawnego dyskryminującego mężczyzn w sądach antyrodzinnych. Gdyby nie było ani jednego ani drugiego, to Biedne Uciśnione naprawdę musiałyby dobrze decydować komu dają, bo nie byłoby na kogo przerzucić odpowiedzialności. Dopuści nieodpowiedzialnego typa.... sorry. Widziały gały co brały. Od kiedy w życie prywatne obywateli wtrąca się Kapitan Państwo zdejmując całkowicie odpowiedzialność z kobiet i przerzucając ją na barki mężczyzn oraz stosując dla kobiet system różnych sieci chroniących przed upadkiem, to kobiety mogą zupełnie spokojnie dokonywać emocjonalnych wyborów i lecieć za bad boyami jak ćma do świecy, bo jest antykoncepcja, a w razie czego sąd antyrodzinny juz gościa zmusi do finsnowania owocu wpadki.

To sa właśnie skutki 'zapewniania bezpieczeństwa'. A widać jak na dłoni jak statystycznie większość kobiet idzie za programem biologicznym. Co jest przewidywalne, bo te mechanizmy są znane. Sterowane są przez układ limbiczny, na który niewielki wpływ ma świadomość. Znajac dopiero RedPill mądrzy faceci to zauważają, że w tych sprawach kobiety zachowują się jak klony. Jak na sali jest 100 kobiet i wejdzie odpowiedni facet, to będzie się podobać praktycznie wszystkim na raz.... mało tego dokładnie wiadomo jakie atrybuty ten facet powinien mieć, by osiągnąć taki efekt. I tak dalej.

Potem jak już jest związek to 80 procent kobiet próbuje faceta spantoflić... Używając ciągle tych samych narzedzi manipulacji psychologicznej, szantaży emocjonalnych... Ten katalog jest doskonale znany. Faceci mają również swój program biologiczny, który był naturalnie regulowany przez kobieca hipergamie. Kobieta zawsze szuka lepszej opcji, a facet wystarczająco dobrej.

Brak antykoncepcji i sądów powodował, że obie płcie były doskonale w swojej roli. Facet jak to facet będzie próbować, a kobita jaj to kobita, będzie badać j sprawdzać czy się nadaje zanim wreszcie powie tak. To nie natura ludzka jest zła. Czy to kobiet czy mężczyzn,.A obecny system, który to wykrzywią.

Mężczyźni są prości

Mężczyzna jest po prostu prostszy niż kobieta. Nie prosty jako głupiec, tak jak często przedstawia się to w mediach. Prosty w tym że potrzebuje dużo mniej niż kobieta. To czego mężczyźni pragną najbardziej to szacunek, towarzystwo i intymność. Jeśli dostarczysz mu te podstawowe rzeczy, twój mąż zrobi dla ciebie wszystko - ubije smoka, zabije bestie, będzie pracował na trzy etaty, itd. Mężczyźni będą szczęśliwi wtedy, i tylko wtedy jeśli ich miłość zostanie odwzajemniona. Jeśli mężczyźni nie są kochani to problem narasta. To jest właśnie natura męsko-damskiego tańca. [4]

Źródła