Jak Mężczyzna zbudował Cywilizację?: Różnice pomiędzy wersjami
Linia 27: | Linia 27: | ||
Nic dziwnego, że Mężczyźni Idą Własną Drogą. Nie ma już komu imponować, i po co. Dzisiejsze kobiety, domagając się więcej praw, niszczą te fundamentalne prawa i swobody, które były filarami tej cywilizacji od 10 000 lat. Ale przede wszystkim niszczą ten jedyny bodziec, który cywilizację zbudował - chęć imponowania cnotliwej i wartościowej białogłowie przez produktywnego i wartościowego mężczyznę. A kurwom nie ma sensu imponować, bo i po co? | Nic dziwnego, że Mężczyźni Idą Własną Drogą. Nie ma już komu imponować, i po co. Dzisiejsze kobiety, domagając się więcej praw, niszczą te fundamentalne prawa i swobody, które były filarami tej cywilizacji od 10 000 lat. Ale przede wszystkim niszczą ten jedyny bodziec, który cywilizację zbudował - chęć imponowania cnotliwej i wartościowej białogłowie przez produktywnego i wartościowego mężczyznę. A kurwom nie ma sensu imponować, bo i po co? | ||
− | |||
== Źródło == | == Źródło == |
Aktualna wersja na dzień 19:54, 25 cze 2021
Czy zastanawialiście się, w jaki sposób powstała nasza wspaniała cywilizacja - zwana Cywilizacją Zachodnią? by Kelthuz[1][2]
Kiedy po dziesiątkach tysięcy lat polowania na mamuty nasze plemiona osiadły i zaczęły zajmować się rolnictwem, sformowały się zręby naszej kultury: prywatnie posiadana ziemia, indywidualny wysiłek wytwórczy, i rodzina, na czele której stał pan domu, mąż, któremu zaślubiona była jedna kobieta, rodząca mu dzieci - spadkobierców jego wysiłku wytwórczego. Każdy kolejny krok w kierunku wznoszenia gmachu Okcydentu (jak inaczej nazywamy naszą cywilizację) wykonywał mężczyzna, motywowany jedną jedyną rzeczą - chęcią zaimponowania kobiecie. Począwszy od nauki rzemiosła, czeladnictwa, służby u możnego - po żołnierkę, awanturnictwo, studia na uniwersytecie, praktykowanie u mistrza, założenie własnego interesu, nabycie ziemi, przekształcenie jej w żyzne pola, wzniesienie murów obronnych, zaprojektowanie gotyckiej katedry, stworzenie obrazu na płótnie - te wszelkie przejawy ludzkiej ambicji i ludzkiego geniuszu miały u podstaw chęć zaimponowania jakiejś białogłowie; sprawienia, by zwróciła uwagę, doceniła wysiłek, dostrzegła indywiduum sprawcze - i zgodziła się połączyć materiał genetyczny w celu reprodukcji. Sama białogłowa musiała dysponować cechami, które sprawiały, by mężczyźnie - indywiduum sprawczemu - chciało się starać o jej atencję - i takie też cechy przekazywane były kobietom od małego za sprawą ideałów wychowawczych naszej cywilizacji.
Kobieta sprawiała, że mężczyźnie się chciało. W przeciwnym wypadku, mężczyzna zadowoliłby się byle szałasem nad głową, skórą zwierza na grzbiecie i polowaniem na dziki i bobry, oraz wylegiwaniem się przez resztę dnia. Potrzeby seksualne rzecz jasna zaspokajałby, biorąc kobiety siłą, w czym nie ma żadnej finezji, jest to zwyczajny imperatyw natury. Rzeczywistość polodowcowa zmusiła nas jednak do pewnych ustępstw, a rolniczy tryb życia sprawił, że kobieta stała się integralnym elementem domostwa. Dla młodego mężczyzny zdobycie żony - już nie siłą, a perswazją - było niezbędnym krokiem stworzenia własnej komórki działania w tym świecie. Ale życie z kobietą pod jednym dachem nakładało na niego nowe obowiązki. Polowanie na dziki i bobry odpadało z racji braku wystarczającej liczby dzików i bobrów w pobliżu siedzib ludzkich, więc albo młody człowiek zaczynał uprawiać ziemię, albo zajmował się rzemiosłem, praktykując u mistrzów danego fachu. Nie mógł poprzestać na amatorce z jednego powodu - byłby wówczas niemożebnie biedny, a biedak nie zaimponuje żadnej kobiecie. Jeśli zdołał zaimponować i ożenić się z młodą białogłową, to również nie mógł poprzestać na uprawie kawałka gruntu, czy lepieniu marnych garów. Żona każdego dnia zgłaszała większe potrzeby, a kochający mąż widział, jak jego wysiłek w zaspokajaniu ich sprawia jej wielką radość. Dobra żona motywowała męża do bardziej produktywnej pracy i realizowania swojej pasji, tworzenia innowacji w rutynie dnia codziennego, przepełnionego wysiłkiem, by przychylić nieba jej - jego wybrance. I tak, dzień za dniem, rok po roku, rodzina za rodziną, plemię za plemieniem, wiek za wiekiem - monogamiczne małżeństwo mężczyzny i kobiety budowało cywilizację zachodnią, bowiem mężczyzna pragnął zaimponować swojej żonie, a żona pielęgnowała jego pasję i odwdzięczała mu się za ten wysiłek.
Aż pewnego dnia mężczyźni zdecydowali, że jeszcze bardziej zaimponują kobietom i dadzą im prawa wyborcze.
To był początek końca. Albowiem obarczono tym samym kobiety brzemieniem budowania i pielęgnacji całej cywilizacji, do czego ewidentnie nie zostały stworzone. Teraz, w warunkach tak poszerzonej bazy wyborców, mężczyźni stali się zmuszeni do imponowania nie tyle kobietom jako ich wybrankom w związku małżeńskim - co kobietom jako wyborcom. Już nie indywidualne starania i wysiłek wytwórczy decydowały o zadowoleniu kobiety - ale masowe licytowanie się rozdaniem cudzych pieniędzy na kobiece potrzeby. A wówczas zarówno propozycje - jak i potrzeby, wykładniczo mnożyły się. I tak powstało współczesne państwo opiekuńcze. Państwo, które zastąpiło troskliwego a pracowitego męża. Kobiety przestały potrzebować stałego, wiernego, pracowitego pana domu - mogły replikować swoje DNA, przebierając w różnych samcach bez potrzeby weryfikowania ich faktycznej produktywności i wcześniej cenionych cech charakteru, typowych dla konserwatywnego mieszczaństwa. Teraz liczył się tylko zwierzęcy magnetyzm i impuls chwili. Epidemia nieślubnych dzieci, wychowywanych przez samotne matki, ruszyła. Państwo opiekuńcze grało rolę męża-dostarczyciela dóbr materialnych. Natomiast powierzchowną adorację i atencję zapewniały tabuny zdegenerowanych nieproduktywnych niegrzecznych chłopców, służących jako inseminatorzy. Z pola widzenia większości kobiet zaczynał znikać mężczyzna-producent, filar cywilizacji zachodniej ostatnich 10 000 lat, człowiek, który swoimi chęciami zaimponowania białogłowym zbudował cywilizację, która dała im wszelki dobrobyt i wolności, którymi tak się chełpiły.
Wolności, które poszły o krok za daleko i doprowadziły do kryzysu, który obserwujemy.
Mężczyzna-producent widzi sytuację, w jakiej się znalazł. Dostrzega daremność swoich starań, lekceważenie a wręcz pogardę dla swojego wysiłku ze strony rozpuszczonych, roszczeniowych i źle wychowanych kobiet. Kobiet, którym współczesne państwo zapewnia wszelką opiekę i dobrobyt materialny, by mogły urodzić i wychować dzieci - bez potrzeby wiązania się na stałe z mężczyzną. Mężczyzna więc kalkuluje. Jeśli zwiąże się z kobietą, to jest duże prawdopodobieństwo, że pomimo swoich starań, zostanie na pewnym etapie życia puszczony w trąbę i np. będzie wychowywał nieswoje dziecko. Albo kobieta rozwiedzie się z nim i zabierze ich własne dziecko, które przy dobrych wiatrach będzie widywał raz na miesiąc - bo rzekomo było "słabe pożycie". A także straci połowę majątku, który najczęściej sam wypracował. Z taką postawą i osobowością u współczesnych kobiet, wszelkie imponowanie im poprzez pasję i produktywną pracę, które dotychczas budowały cywilizację, wydaje się robotą głupiego. Podczas, gdy mężczyzna jest w pracy, nadzoruje budowę mostu wiszącego czy drapacza chmur, jego żona - pracująca w biurze jako asystentka, gdyż podatki na państwo opiekuńcze, obciążające pensję jej męża, nie wystarczają już na wyżycie tylko z niej - z nudów i braku bodźców, nadziewa się pewnego dnia na bolca pracownika firmy kurierskiej, który rzucił jej zalotny uśmieszek - lub jeszcze gorzej, sprasza do domu aspirującego artystę-tatuażystę bez pracy, by pod nieobecność męża przeżyć pasjonującą przygodę z ejakulacją na twarz.
Mężczyźni nie są głupi. Zorientowali się nader szybko, że tak dłużej być nie może. Że dawne czasy minęły bezpowrotnie. Że kobiety zostały nieodwracalnie przekształcone w kurwy. A nikt nie stara się zaimponować kurwie. Kurwie imponuje tylko prawny środek płatniczy, bo służy jako towar. Świadczy usługę zaspokojenia popędu płciowego i dostaje za to banknot. Nic więcej. Z kurwą nie chodzi się na kawę, ani na sałatkę z krewetek. Nie opowiada się jej porywających historii ze służby w Afganistanie. Nie zdradza swych marzeń, nie chwali swą pasją. Kurwy nie całuje się namiętnie w usta nieprzerwanie przez 7 minut, pomrukując. Z kurwą nie urządza się mieszkania. Z kurwą nie planuje się trójki dzieci. Z kurwą nie wyjeżdża się na wczasy. Z kurwą się nie żyje do śmierci. Kurwy się nie kocha.
Kurwę się pieprzy.
Bo kurwa ma w dupie twoją pasję i twoje starania. Czym zresztą może cię zainteresować kurwa? Tylko czysto fizycznymi atrybutami, atrybutami seksualnej atrakcyjności - cycem, dupskiem, odsłoniętym udem, i kurwikami w oczach. Enter instagram. Największy bazar kurew na świecie. Galeria współczesnej kobiety. Jarmark kurwiszcz. Targ mięsny, specjalność: świnie, lochy. Patrząc na te wypacykowane, a bezmyślne kurewskie ryje, wypełniające po brzegi 90% profili żeńskich, co widzi mężczyzna? Nie widzi nadobnych niewiast, mających upodobania, zainteresowania, pasje i potrafiących cieszyć się życiem u boku mężczyzny-ich herosa, który je zdobył, bo reprezentował to, co najlepsze. Widzi kurewskie ryje.
Widzi ryje, które w sposób niedyskryminujący biorą po same kule pierwszego lepszego kutasa, który wyskoczy ze spodni w ich pobliżu na suto zakrapianej imprezie studenckiej. Widzi ryje, które obficie oblepia spermą dopiero co poznany Eduardo czy Pablo z Erasmusa, ponieważ jedyne, co trzeba, by zaimponować dzisiejszej wyzwolonej kobiecie, to być egzotą na wyjeździe sponsorowanym przez opiekuńcze państwo. Widzi ryje, które potrafią tylko pierdolić o kosmetykach, imprezach, jak to się najebałyśmy hehe, i że prawa kobiet są zagrożone. Taki obraz wasz, kurwy. A wasza przyszłość - maluje się w ciemnych barwach.
Nic dziwnego, że Mężczyźni Idą Własną Drogą. Nie ma już komu imponować, i po co. Dzisiejsze kobiety, domagając się więcej praw, niszczą te fundamentalne prawa i swobody, które były filarami tej cywilizacji od 10 000 lat. Ale przede wszystkim niszczą ten jedyny bodziec, który cywilizację zbudował - chęć imponowania cnotliwej i wartościowej białogłowie przez produktywnego i wartościowego mężczyznę. A kurwom nie ma sensu imponować, bo i po co?