Dlaczego Mężczyźni się nie żenią: Różnice pomiędzy wersjami
(Nie pokazano 4 pośrednich wersji utworzonych przez tego samego użytkownika) | |||
Linia 1: | Linia 1: | ||
+ | Poniższy tekst stanowi fragment książki autorstwa znanej psycholog i psychoterapeutki Zofii Milskiej-Wrzosińskiej "Para z dzieckiem", wydanej przez wyd. Jacek Santorski & Co Agencja Wydawnicza. Opracowanie danego fragmentu bierze się z tego miejsca<ref>https://stylzycia.polki.pl/psychologia,dlaczego-mezczyzni-nie-chca-sie-zenic,7853305,artykul.html</ref>. | ||
+ | ===Dlaczego Mężczyźni się nie żenią=== | ||
+ | Znajomy czterdziestolatek na pytanie, czy uważa swoje małżeństwo za udane, odparł: „Dla mojej żony z pewnością”. Czy panowie nie chcą ślubów? Mężczyźni z młodszego pokolenia, by uniknąć tego rodzaju gorzkiej konstatacji, odwlekają ślub, jeśli w ogóle zamierzają go brać. Tymczasem, jak wynika z badań, zdecydowana większość młodych kobiet chciałaby wyjść za mąż i to niekoniecznie dlatego, że męskie szowinistyczne społeczeństwo poddało je od dzieciństwa ukierunkowującemu treningowi (gumowy słodki dzidziuś, kuchenka, mebelki jak prawdziwe). Raczej ze względu na to, że są bystre i widzą jak jest: małżeństwo jest układem dobrze zaspokajającym potrzeby kobiety, jeśli tylko potrafią one się w nim przytomnie umościć. | ||
− | == | + | ===Zdaniem faceta: ślub się nie opłaca=== |
+ | Z kolei dla mężczyzny ślub to inwestycja coraz mniej opłacalna. Jeśli wierzyć antropologom, małżeństwo monogamiczne samo w sobie jest porażką podstawowej strategii prokreacyjnej samca, bazującej na zapłodnieniu maksymalnej liczby partnerek. Mężczyźni byli zmuszeni z tego wzorca zrezygnować, bo nadprodukcja przypadkowo poczętych dzieci przestała być akceptowalna moralnie, społecznie i ekonomicznie. Przestawili się zatem z ilości na jakość i zaczęli dbać o mniejszą liczbę dzieci poczętych z jedną partnerką, a nie z wieloma. To sytuacja dla kobiet bardzo korzystna. Niestety od jakiegoś czasu mężczyźni są w matrymonialnym odwrocie. Wprawdzie nie wszyscy – życie pokazuje, że tradycjonaliści, którzy w razie czego posłuch w łóżku i w domu wymuszą pięścią, żenią się akurat dość chętnie i bez obaw. Ociągają się raczej mili chłopcy, za których chętnie byśmy wychodziły, czyli ci, którzy szanują i lubią kobiety, i zostali wyedukowani w kulturze związku partnerskiego. Co ich powstrzymuje? W dzisiejszych czasach seks jest dostępny bez ślubu, dzieci przestały się dzielić na małżeńskie i inne, a legalna żona nie jest gwarantowanym, bezpłatnym robotnikiem do obsługi wspólnego gospodarstwa. Mężczyzna może mieć więc poważne wątpliwości, czy małżeństwo jest mu do czegokolwiek potrzebne. | ||
+ | ===Żona wciąż czegoś... chce=== | ||
+ | Zwłaszcza że kandydatki na żony wymagają dużo, a dają nie tak znów wiele. Chcą dla siebie jednocześnie przywilejów tradycyjnie męskich (wolność, autonomia, samorealizacja), ale również tych uznawanych za raczej kobiece (bezpieczeństwo materialne i społeczne oraz oparcie). W dodatku trudno im się zgodzić na koszty związku: konieczność dostosowania się do drugiej osoby, obowiązki, odpowiedzialność. Nie muszą i nie chcą prasować koszul, gotować codziennych obiadków, mieć wyłączności na reprezentację rodziny na wywiadówkach i być dyspozycyjne seksualnie na żądanie. Ale z drugiej strony oczekują, że mąż wypełni PIT, naprawi pralkę, da w prezencie najnowszy krem odmładzający za 700 zł i zawsze obiegnie samochód dookoła, aby otworzyć drzwi. | ||
+ | |||
+ | ===Kobiety chcą wszystko?=== | ||
+ | My, współczesne kobiety, chcemy mieć wszystko natychmiast, bez wysiłku i poświęceń. Zastawiamy więc na naszych mężczyzn liczne pułapki, tyle że w ostatecznym rozrachunku same w nie wpadamy. | ||
+ | |||
+ | Politykę finansową ustalamy w duchu zasady „Co moje, to moje, a co twoje, to jeszcze zobaczymy”. Żądamy szacunku dla naszej pracy zawodowej („Zrób dzieciom kolację, bo ja mam raport do zrobienia na jutro.”), ale jej finansowe owoce traktujemy jako własny prywatny dochód, który zagospodarowujemy zgodnie z naszymi potrzebami, podczas gdy zarobki męża mają być pod naszą kontrolą. | ||
+ | |||
+ | W zakresie prokreacji wyznajemy bezkompromisową formułę „Mój brzuch należy do mnie”. Chcemy rozstrzygać o zajściu w ciążę, a nawet jej utrzymaniu lub nie, ale mężczyźnie nie dajemy prawa do decyzji o poczęciu („No tak, to fakt, mówiłam, że biorę pigułki, bo od dwóch lat biorę... Ale zapomniałam, że akurat zrobiłam przerwę, bo mi lekarz zalecił. No i stało się. Co, nie jesteś zadowolony? Jak nie chcesz, to sobie poradzę, sama urodzę i wychowam.”), ani o tym, czy dziecko ma się urodzić („Jak będę chciała, to usunę, a tobie nic do tego.”). | ||
+ | |||
+ | Nie chcemy być traktowane jak zabawki seksualne – laleczki dostępne na życzenie dla rozładowania rozmaitych męskich napięć, ale same traktujemy naszych partnerów jak misie-pluszaki, w których ramiona wtulamy się, gdy jest nam zimno, smutno i źle, szepcząc przy tym „Chcę się tylko przytulić... taka jestem nieszczęśliwa... na nic nie mam siły”. | ||
+ | |||
+ | Żądamy, by nasz nowoczesny partner rozumiał, że bliskość fizyczna może być wyrazem nie tylko pragnień seksualnych, ale i czułości, natomiast same nie zamierzamy uznać, że konstrukcja typowego mężczyzny uniemożliwia wytrzymanie dwóch tygodni czysto platonicznych przytulanek. Otóż, takie numery wypada robić tylko tatusiowi, który musi znieść stoicko, że w pełni rozwinięta nastolatka pakuje mu się do łóżka, szlochając „Tato, boję się, miałam taki zły sen...”. Jednak na tatusia miało się tylko jedną szansę w życiu, a mąż zasadniczo służy do czego innego. | ||
+ | |||
+ | Oczekujemy, że – zgodnie z zaleceniami tygodników kobiecych – nasz partner zapewni nam po kilka orgazmów na życzenie, znajdzie punkt G i wszystkie inne punkty, rozbudzi w nas nieznane nam dotąd pokłady seksualności, a przy tym będzie jak po Viagrze (chociaż poczułybyśmy się zdradzone i oszukane, gdyby rzeczywiście ją zażywał), ale nie zamierzamy w najmniejszym stopniu zachowywać się uwodząco, bo przecież erotyczna prowokacja poniża kobietę i czyni z niej podległą samicę. Bez fałszywego wstydu pokazujemy partnerowi nasze fizyczne defekty, bo jeśli kocha, to musi akceptować nas w pełni. | ||
+ | |||
+ | Uważamy, że mężczyzna powinien uczestniczyć we wszystkich obowiązkach domowych, również – a może zwłaszcza – takich, których nie lubi: zmywaniu, praniu czy zmianie pieluch, a same bardzo się obruszamy, gdy wyraża zdziwienie, że nie pojechałyśmy do wulkanizatora z przebitą przez nas oponą. („Ja miałam to zrobić? Chyba sobie żartujesz?! Przecież nie dałabym rady, zresztą nawet nie wiem, gdzie jest ten warsztat”). | ||
+ | |||
+ | Chcemy, żeby nam opowiadał o swoich sprawach zawodowych, a nie lekceważąco zbywał „Przecież i tak to cię nie interesuje”, ale po trzech minutach relacji o ważnych negocjacjach, gdzie odegrał pierwszoplanową rolę, wykrzykujemy „To Marek też tam z tobą był? Nic mi nie mówiłeś, że już wrócił. A wiesz, że jego żona chyba ma kogoś?”. | ||
+ | |||
+ | Sądzimy, że powinien spędzać więcej czasu z rodziną, nie pracować wieczorami i w weekendy, ale gdy mówi, że wobec tego zrezygnuje z dodatkowego zlecenia i zarobi mniej, niepokoimy się „A co z naszą działką? Przecież mieliśmy ją w tym roku ogrodzić, wykarczować i rozejrzeć się za jakimś niedrogim projektem”. Gdy znękany małżonek próbuje nas przekonać, że nie da się jednocześnie pracować mniej i zarabiać więcej, mówimy znacząco, że inni jakoś potrafią, pozostawiając jego domyślności, czy uważamy go za niedołęgę, czy raczej za cwaniaczka sprytnie wymigującego się od bycia z dziećmi. | ||
+ | |||
+ | Chyba nigdy nie miałyśmy takiej szansy stworzenia korzystnego dla kobiet modelu relacji męsko-damskich jak teraz. I tę właśnie szansę krok po kroku marnujemy. Za kilka pokoleń nasze następczynie będą się mogły rozkoszować towarzystwem damskich bokserów oraz mężczyzn homoseksualnych z wyboru, rozmnażających się przez klonowanie. | ||
+ | |||
+ | ==Amerykański Koszmar== | ||
+ | Autorem wpisu jest Michael Nistler, ale znalazłem to tutaj<ref>https://www.youtube.com/watch?v=JlRN-5VRz1A&lc=Ugzj94RW2aMIuw8zlRp4AaABAg</ref>. | ||
===Wersja PL=== | ===Wersja PL=== | ||
Znam wielu facetów, którzy powinni być żonaci i byliby wspaniałymi mężami i ojcami, ale po prostu nie zawracali sobie tym głowy. Powody, dla których nie chcą się żenić są różne. Mógłbym opowiedzieć ci ich powody plus kilka moich własnych z osobistej obserwacji. | Znam wielu facetów, którzy powinni być żonaci i byliby wspaniałymi mężami i ojcami, ale po prostu nie zawracali sobie tym głowy. Powody, dla których nie chcą się żenić są różne. Mógłbym opowiedzieć ci ich powody plus kilka moich własnych z osobistej obserwacji. |
Aktualna wersja na dzień 22:31, 19 sty 2022
Poniższy tekst stanowi fragment książki autorstwa znanej psycholog i psychoterapeutki Zofii Milskiej-Wrzosińskiej "Para z dzieckiem", wydanej przez wyd. Jacek Santorski & Co Agencja Wydawnicza. Opracowanie danego fragmentu bierze się z tego miejsca[1].
Spis treści
Dlaczego Mężczyźni się nie żenią
Znajomy czterdziestolatek na pytanie, czy uważa swoje małżeństwo za udane, odparł: „Dla mojej żony z pewnością”. Czy panowie nie chcą ślubów? Mężczyźni z młodszego pokolenia, by uniknąć tego rodzaju gorzkiej konstatacji, odwlekają ślub, jeśli w ogóle zamierzają go brać. Tymczasem, jak wynika z badań, zdecydowana większość młodych kobiet chciałaby wyjść za mąż i to niekoniecznie dlatego, że męskie szowinistyczne społeczeństwo poddało je od dzieciństwa ukierunkowującemu treningowi (gumowy słodki dzidziuś, kuchenka, mebelki jak prawdziwe). Raczej ze względu na to, że są bystre i widzą jak jest: małżeństwo jest układem dobrze zaspokajającym potrzeby kobiety, jeśli tylko potrafią one się w nim przytomnie umościć.
Zdaniem faceta: ślub się nie opłaca
Z kolei dla mężczyzny ślub to inwestycja coraz mniej opłacalna. Jeśli wierzyć antropologom, małżeństwo monogamiczne samo w sobie jest porażką podstawowej strategii prokreacyjnej samca, bazującej na zapłodnieniu maksymalnej liczby partnerek. Mężczyźni byli zmuszeni z tego wzorca zrezygnować, bo nadprodukcja przypadkowo poczętych dzieci przestała być akceptowalna moralnie, społecznie i ekonomicznie. Przestawili się zatem z ilości na jakość i zaczęli dbać o mniejszą liczbę dzieci poczętych z jedną partnerką, a nie z wieloma. To sytuacja dla kobiet bardzo korzystna. Niestety od jakiegoś czasu mężczyźni są w matrymonialnym odwrocie. Wprawdzie nie wszyscy – życie pokazuje, że tradycjonaliści, którzy w razie czego posłuch w łóżku i w domu wymuszą pięścią, żenią się akurat dość chętnie i bez obaw. Ociągają się raczej mili chłopcy, za których chętnie byśmy wychodziły, czyli ci, którzy szanują i lubią kobiety, i zostali wyedukowani w kulturze związku partnerskiego. Co ich powstrzymuje? W dzisiejszych czasach seks jest dostępny bez ślubu, dzieci przestały się dzielić na małżeńskie i inne, a legalna żona nie jest gwarantowanym, bezpłatnym robotnikiem do obsługi wspólnego gospodarstwa. Mężczyzna może mieć więc poważne wątpliwości, czy małżeństwo jest mu do czegokolwiek potrzebne.
Żona wciąż czegoś... chce
Zwłaszcza że kandydatki na żony wymagają dużo, a dają nie tak znów wiele. Chcą dla siebie jednocześnie przywilejów tradycyjnie męskich (wolność, autonomia, samorealizacja), ale również tych uznawanych za raczej kobiece (bezpieczeństwo materialne i społeczne oraz oparcie). W dodatku trudno im się zgodzić na koszty związku: konieczność dostosowania się do drugiej osoby, obowiązki, odpowiedzialność. Nie muszą i nie chcą prasować koszul, gotować codziennych obiadków, mieć wyłączności na reprezentację rodziny na wywiadówkach i być dyspozycyjne seksualnie na żądanie. Ale z drugiej strony oczekują, że mąż wypełni PIT, naprawi pralkę, da w prezencie najnowszy krem odmładzający za 700 zł i zawsze obiegnie samochód dookoła, aby otworzyć drzwi.
Kobiety chcą wszystko?
My, współczesne kobiety, chcemy mieć wszystko natychmiast, bez wysiłku i poświęceń. Zastawiamy więc na naszych mężczyzn liczne pułapki, tyle że w ostatecznym rozrachunku same w nie wpadamy.
Politykę finansową ustalamy w duchu zasady „Co moje, to moje, a co twoje, to jeszcze zobaczymy”. Żądamy szacunku dla naszej pracy zawodowej („Zrób dzieciom kolację, bo ja mam raport do zrobienia na jutro.”), ale jej finansowe owoce traktujemy jako własny prywatny dochód, który zagospodarowujemy zgodnie z naszymi potrzebami, podczas gdy zarobki męża mają być pod naszą kontrolą.
W zakresie prokreacji wyznajemy bezkompromisową formułę „Mój brzuch należy do mnie”. Chcemy rozstrzygać o zajściu w ciążę, a nawet jej utrzymaniu lub nie, ale mężczyźnie nie dajemy prawa do decyzji o poczęciu („No tak, to fakt, mówiłam, że biorę pigułki, bo od dwóch lat biorę... Ale zapomniałam, że akurat zrobiłam przerwę, bo mi lekarz zalecił. No i stało się. Co, nie jesteś zadowolony? Jak nie chcesz, to sobie poradzę, sama urodzę i wychowam.”), ani o tym, czy dziecko ma się urodzić („Jak będę chciała, to usunę, a tobie nic do tego.”).
Nie chcemy być traktowane jak zabawki seksualne – laleczki dostępne na życzenie dla rozładowania rozmaitych męskich napięć, ale same traktujemy naszych partnerów jak misie-pluszaki, w których ramiona wtulamy się, gdy jest nam zimno, smutno i źle, szepcząc przy tym „Chcę się tylko przytulić... taka jestem nieszczęśliwa... na nic nie mam siły”.
Żądamy, by nasz nowoczesny partner rozumiał, że bliskość fizyczna może być wyrazem nie tylko pragnień seksualnych, ale i czułości, natomiast same nie zamierzamy uznać, że konstrukcja typowego mężczyzny uniemożliwia wytrzymanie dwóch tygodni czysto platonicznych przytulanek. Otóż, takie numery wypada robić tylko tatusiowi, który musi znieść stoicko, że w pełni rozwinięta nastolatka pakuje mu się do łóżka, szlochając „Tato, boję się, miałam taki zły sen...”. Jednak na tatusia miało się tylko jedną szansę w życiu, a mąż zasadniczo służy do czego innego.
Oczekujemy, że – zgodnie z zaleceniami tygodników kobiecych – nasz partner zapewni nam po kilka orgazmów na życzenie, znajdzie punkt G i wszystkie inne punkty, rozbudzi w nas nieznane nam dotąd pokłady seksualności, a przy tym będzie jak po Viagrze (chociaż poczułybyśmy się zdradzone i oszukane, gdyby rzeczywiście ją zażywał), ale nie zamierzamy w najmniejszym stopniu zachowywać się uwodząco, bo przecież erotyczna prowokacja poniża kobietę i czyni z niej podległą samicę. Bez fałszywego wstydu pokazujemy partnerowi nasze fizyczne defekty, bo jeśli kocha, to musi akceptować nas w pełni.
Uważamy, że mężczyzna powinien uczestniczyć we wszystkich obowiązkach domowych, również – a może zwłaszcza – takich, których nie lubi: zmywaniu, praniu czy zmianie pieluch, a same bardzo się obruszamy, gdy wyraża zdziwienie, że nie pojechałyśmy do wulkanizatora z przebitą przez nas oponą. („Ja miałam to zrobić? Chyba sobie żartujesz?! Przecież nie dałabym rady, zresztą nawet nie wiem, gdzie jest ten warsztat”).
Chcemy, żeby nam opowiadał o swoich sprawach zawodowych, a nie lekceważąco zbywał „Przecież i tak to cię nie interesuje”, ale po trzech minutach relacji o ważnych negocjacjach, gdzie odegrał pierwszoplanową rolę, wykrzykujemy „To Marek też tam z tobą był? Nic mi nie mówiłeś, że już wrócił. A wiesz, że jego żona chyba ma kogoś?”.
Sądzimy, że powinien spędzać więcej czasu z rodziną, nie pracować wieczorami i w weekendy, ale gdy mówi, że wobec tego zrezygnuje z dodatkowego zlecenia i zarobi mniej, niepokoimy się „A co z naszą działką? Przecież mieliśmy ją w tym roku ogrodzić, wykarczować i rozejrzeć się za jakimś niedrogim projektem”. Gdy znękany małżonek próbuje nas przekonać, że nie da się jednocześnie pracować mniej i zarabiać więcej, mówimy znacząco, że inni jakoś potrafią, pozostawiając jego domyślności, czy uważamy go za niedołęgę, czy raczej za cwaniaczka sprytnie wymigującego się od bycia z dziećmi.
Chyba nigdy nie miałyśmy takiej szansy stworzenia korzystnego dla kobiet modelu relacji męsko-damskich jak teraz. I tę właśnie szansę krok po kroku marnujemy. Za kilka pokoleń nasze następczynie będą się mogły rozkoszować towarzystwem damskich bokserów oraz mężczyzn homoseksualnych z wyboru, rozmnażających się przez klonowanie.
Amerykański Koszmar
Autorem wpisu jest Michael Nistler, ale znalazłem to tutaj[2].
Wersja PL
Znam wielu facetów, którzy powinni być żonaci i byliby wspaniałymi mężami i ojcami, ale po prostu nie zawracali sobie tym głowy. Powody, dla których nie chcą się żenić są różne. Mógłbym opowiedzieć ci ich powody plus kilka moich własnych z osobistej obserwacji.
Jesteśmy po prostu zbyt zajęci - Zbyt zajęci pracą, aby utrzymać dach nad głową. Zbyt zajęci chodzeniem do szkoły i próbą doskonalenia się. Zbyt zajęci próbą przetrwania.
Lubimy nasze hobby - polowanie, praca nad hot rodem, muzyka, gry, cokolwiek. Próbując oderwać nasze umysły od codziennej harówki, znaleźliśmy coś, co nas pasjonuje.
Brak wysokiej jakości kobiet - To może być zaskoczeniem, ale mężczyźni też mają swoje standardy. Potrzebujemy partnerki, która jest atrakcyjna, godna zaufania i faktycznie zna się na sztuce domowej. Wytatuowane, rozwiązłe kobiety, które mają za sobą zbyt wiele złych wyborów, złych długów i złych nawyków są w rzeczywistości nieatrakcyjne. Nie możemy sobie pozwolić na marnowanie naszego czasu na nieudaczników. Żaden mężczyzna nie chce być dwudziestym, czterdziestym, czy sześćdziesiątym partnerem seksualnym wybranym przez kobietę. Nie chcemy pijaka. Nie chcemy być tatusiem czyichś dzieci. Nie chcemy feministki. Potrzebujemy kobiety, która zachowuje się z klasą, kobiecością i godnością zaufania.
Nie stać nas na to - Dzięki feminizmowi kobiety przeniosły się z domu do pracy. Choć nie jest to całkowicie straszne, powoduje to jednak niedobór pracowników i mężczyźni muszą teraz konkurować z kobietami o pracę. Płace pozostają niskie lub stoją w miejscu, a my nie możemy być dostawcami, do których zostaliśmy stworzeni. Ciężkie zadłużenie kredytu studenckiego jest również problemem. Żaden mężczyzna nie chce być kiepskim żywicielem dla swojej przyszłej rodziny, więc opóźniamy lub w ogóle nie rozważamy małżeństwa.
Przerażające historie - Nadużywające lub zdradzające żony niszczą życie przyzwoitych mężczyzn tylko dlatego, że mogą, mogą kłamać na ten temat, ponieważ większość wszystkich weźmie stronę kobiety nad stroną mężczyzny, a ostatecznie sprawi, że sytuacja będzie winą mężczyzny. Model Duluth egzekwowania prawa krajowego jest opresyjny wobec mężczyzn. Rozwody bez winy (obecnie przestarzałe z powodu lepszej technologii i medycyny) sprawiły, że małżeństwo stało się narzędziem planowania finansowego dla kobiet. Kiedy małżeństwo się kończy i w końcu trafia do gynocentrycznego systemu rozwodów i sądów rodzinnych, prawa i orzeczenia są zazwyczaj spiętrzone przeciwko mężczyznom. Mężczyźni zdają sobie sprawę, że małżeństwo jest prawnie i finansowo ryzykowną propozycją. Żaden rozsądny człowiek nie chce płacić alimentów zdradzającemu małżonkowi lub utrzymywać dzieci, które nie są nawet jego przez osiemnaście lat, a jednak zdarza się to z przygnębiającą częstotliwością. Nie dziękuję.
Jest już za późno - Feminizm uwarunkował kobiety do przedkładania kariery nad rodzinę. Umowa społeczna między mężczyznami i kobietami w dużej mierze przestała istnieć. Kobiety tracą swoje najlepsze, płodne lata goniąc za edukacją w college'u, której nigdy nie potrzebowały, budując karierę, której nie zamierzają utrzymać, lub po prostu imprezując i "odnajdując siebie" poprzez doświadczanie tak wielu partnerów seksualnych, jak tylko mogą. Około trzydziestki, kiedy tykanie zegara biologicznego staje się zbyt głośne, by je zignorować, zaczyna się desperacja, by faktycznie służyć celowi swojego życia. Mężczyźni, których kiedyś było pod dostatkiem, przeszli na bardziej młodzieńczy model, a większość z tych nielicznych, którzy są teraz dostępni (ponieważ standardy muszą się obniżać proporcjonalnie do płodności), została już poślubiona i zgwałcona w trakcie rozwodu lub nie chce wychowywać dzieci aż do późnej starości i emerytury.
Jesteśmy zmęczeni grami - Zbyt wiele gier umysłowych, zbyt wiele braku szczerości, zbyt wiele otrzymywania serc zdeptanych przez kapryśne, powierzchowne i zdystansowane kobiety. "Silne" i "niezależne" kobiety wykorzystujące mężczyzn do darmowych prezentów i darmowego jedzenia. Kobiety, które lubią narzekać na palantów i narcyzów, ale umawiają się tylko z takimi typami facetów i feministki, które wymagają rycerskości od mężczyzn. Zdecydujcie się, proszę.
Poddaliśmy się - Przez blisko sześćdziesiąt lat nam, mężczyznom, wmawiano, że jesteśmy infantylni, niedojrzali, bezwartościowi, brutale, gwałciciele, pedofile, klechy i głupcy. Kobieta potrzebuje mężczyzny tak jak ryba potrzebuje roweru. Przyszłość jest kobieca. Chłopcy są głupi. Girl power. Rozumiemy to. Edukacja chłopca nie jest już priorytetem. Chłopięce gry są pełne przemocy i dlatego zakazane na placach zabaw. Chłopięce zachowanie jest energiczne, więc podajemy im leki, aby byli tak samo potulni w klasie jak dziewczynki. Trwa to przez całą szkołę podstawową i liceum. Jeśli nie zrezygnujemy z nauki, być może uda nam się dostać na studia. Kiedy chłopiec ma problemy, nikt się tym nie przejmuje. Jeśli dziewczyna ma problemy, to jest to koniec świata. Na studiach kobiety są traktowane priorytetowo, ale jednocześnie są uciskane. Od mężczyzn oczekuje się, że będą trzymać się feministycznej linii lub zostaną uznani za złoczyńców patriarchatu. Więc mężczyźni nie idą już na studia. Szkoła handlowa jest bardziej przystępna cenowo i daje nam przyzwoicie płatną pracę, dzięki której możemy się utrzymać. Społeczeństwo nas nie chce, a przestrzenie mężczyzn są atakowane i niszczone, więc po prostu trzymamy się teraz samych siebie. W międzyczasie kobiety, których mentalne programowanie mówi im, by "wyszły za mąż", mają coraz mniejszą pulę mężczyzn, z którymi mogą się ożenić (w dół z patriarchatem, pamiętasz?). Bycie mężem i ojcem dawniej wiązało się z prestiżem. Teraz żonaci mężczyźni są postrzegani jedynie jako źródło dochodu lub potencjalni gwałciciele i pedofile. Po co się męczyć?
Powiedzenie mówiło, że za każdym dobrym mężczyzną stoi lepsza kobieta (lub coś w tym stylu). To kobiety inspirowały mężczyzn do czynienia rzeczy wielkich i bycia wielkim. Ale to było wtedy. Zrozumieliśmy, że nie chcecie nas w pobliżu. Jeśli wam się to nie podoba, możecie winić tylko siebie, matki i babki. Chcieliście, żebyśmy zostawili was w spokoju? Zrobione. Już się do was nie zbliżamy. Chcecie, żeby patriarchat odszedł? Załatwione. Ciesz się swoją kolejką w byciu u władzy. Pamiętaj, że twój czas jest cenny. Wykonuj pierwszy ruch, nie trać czasu i wybieraj swoich mężczyzn ostrożnie. To była opinia "zwykłego faceta". Dzięki za przeczytanie.
Wersja EN
I know quite a few guys that should be married and would be great husbands and dads, but just haven't bothered. The reasons they don't don't want to be married are varied. I could tell you their reasons plus a few of my own from personal observation.
We're just too busy -- Too busy working to keep a roof over our heads. Too busy going to school and trying to better ourselves. Too busy just trying to survive.
We like our hobbies — Hunting, working on the hot rod, music, gaming, whatever. In trying to take our minds off of the daily grind, we've found something to be passionate about.
Lack of quality women — This may come as a surprise, but men have standards, too. We need a partner that is attractive, reliable, and actually knows something about the home arts. Tatted-up, promiscuous women with too many bad choices, bad debt, and bad habits behind them are, in fact, unappealing. We can't afford to waste our time on losers. No man wants to be a woman's twentieth, fortieth, or sixtieth choice of sex partner. We don't want a booze hound. We don't want to be daddy to someone else's kids. We don't want a feminist. What we need is a woman that conducts herself with class, femininity, and trustworthiness.
We can't afford it -- Thanks to feminism, women have moved from the home to the workplace. While this isn't a completely horrible thing, it does create a glut of workers and men now have to compete with women for jobs. Wages remain low or stagnate and we can't be the providers that we were conditioned to be. Heavy student loan debt is also a problem. No man wants to be a poor provider for his future family, so we delay or not consider marriage at all.
The horror stories -- Abusive or cheating wives destroying the lives of decent men just because they can, can lie about it because most everyone will take a woman's side over a man's side, and ultimately make the situation the man's fault. The Duluth model of domestic law enforcement is oppressive towards men. No-fault divorce (now obsolete because of better technology and medicine) has made marriage into a finiacial planning tool for women. When the marriage is over and finally ends up in the gynocentric divorce and family court system, the laws and the rulings are typically stacked against men. Men are realizing that marriage is a legally and financially risky proposition. No sane man wants to pay alimony to a cheating spouse or support children that aren't even his for eighteen years, but yet this happens with a depressing frequency. No thank you.
It's too late — Feminism has conditioned women to prioritize career over family. The social contract between men and women is largely gone now. Women are throwing away their best, fertile years chasing a college education they never needed, building a career they don't intend to keep, or just partying it up and “finding themselves” by experiencing as many sexual partners as they can. By about thirty, when that biological clock ticking becomes too loud to ignore, the desperation to actually serve your life's purpose starts to set in. The men that used to be plentiful have moved on to a more youthful model and most of the few that are available are now (because standards have to come down in proportion to fertility) have already been married and divorce-raped or don't want to raise children well into their senior and retirement years.
We're tired of the games — Too many mind games, too much of not being honest, too much getting hearts trampled on by capricious, superficial, and aloof women. “Strong" and “independent” women using men for free gifts and free food. Women that like to complain about jerks and narcissists, but only date those types of guys and feminists that demand chivalry from men. Make up your minds please.
We've given up — For close to sixty years, we men have been told that we're infantile, immature, worthless, brutes, rapists, pedophiles, clods, and fools. A woman needs a man like a fish needs a bicycle. The future is female. Boys are stupid. Girl power. We get it. A boy's education isn't a priority anymore. Boy's games are violent and therefore banned on playgrounds. Boy's behavior is energetic, so we medicate them to be as docile in the classroom as girls. This goes on all the way through elementary school and into high school. If we don't drop out, we might make it to college. When a boy struggles, nobody cares. If a girl struggles, it's the end of the world. In college, women are prioritized, yet are the oppressed all at the same time. Men are expected to toe the feminist line or be considered villains of the patriarchy. So men are not going to college anymore. Trade school is more affordable and gives us a decent paying job to support ourselves. Society doesn't want us and men's spaces are attacked and destroyed, so we just stick to ourselves now. In the meantime, women, whose mental programming tells them to “marry up”, have a dwindling pool of men to marry up with (down with patriarchy, remember?). Being a husband and father used to carry prestige. Now, married men are only seen as an income source or potential rapists and pedophiles. Why bother?
The saying was behind every good man there was a better woman (or something like that). It's women that inspired men to to do great and be great. But that was then. We've taken the hint, you don't want us around. If you don't like it, you only have yourselves, mothers, and grandmothers to blame. You wanted us to leave you alone? Done. We don't approach you anymore. You want The Patriarchy gone? You got it. Enjoy your turn at being in charge. Remember that your time is precious. Make the first move, don't waste time, and choose your men carefully. This has been a “regular guy's” opinion. Thanks for reading."