Konrad Lewandowski - Antyutopie stają się ciałem

Z Patriarchat.pl
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Z Luizą swego czasu mocno darłem koty na grupie startrekowej. Dzisiaj gościnnie udostępniam jej tekst, ponieważ obawia się ona fejsbukowej cenzury. Felieton Luizy jest tak celny i sensowny, że po gdyby lewacy mieli choćby ćwierć mózgu w czaszce, po jego przeczytaniu natychmiast lewakami by być przestali. To bodaj najmocniejsze wypunktowanie sprzeczności tej ideologii jakie kiedykolwiek czytałem.

Przewodas


Trudno zaprzeczyć, że nasza cywilizacja wkroczyła w nową fazę. Taką, przed którą w mniej lub bardziej zakamuflowany sposób przestrzegały wszystkie antyutopie. Mamy z każdej z nich po trochu. Wystarczy spojrzeć.

„Nowy wspaniały świat” – rodzina to zło, każdy ma prawo do seksu z kim chce, życie polega na pracy i jak największej ilości przyjemności po pracy. Nie myśleć, bo nic dobrego z tego nie wynika. A jeśli ci źle na świecie, idź do psychiatry po somę. Tfu, miało być, po prozac. I świat poróżowieje.

„Rok 1984” – powszechna inwigilacja jest faktem, wystarczy spojrzeć w Google. Za „myślozbrodnię” możesz wylecieć nie tylko z Facebooka, ale i z pracy, a nawet dostać się do więzienia. Mamy i „gębozbrodnię” – w Norwegii pewnej parze odebrano dziecko, bo… było smutne. Fakt, że w tym czasie zmarła mu babcia, był bez znaczenia. W ogóle dzieci są już w wielu krajach własnością państwa, które o nich decyduje jak o meblach, które można przesuwać z kąta w kąt, a w ostateczności spalić (casus Alfie Evansa).

„Ucieczka Logana” – starość zaczyna być prawnie likwidowana. W Holandii już dziś dzieci mogą zdecydować o zabiciu zniedołężniałych rodziców, a złożono projekt, w myśl którego będzie można poddać eutanazji każdego po 75 roku życia. Bo już się nażył. Idźmy dalej – czemu 75, a nie 65? Albo 45? Przecież im człowiek starszy, tym mniej atrakcyjny dla pracodawców i tym kosztowniejszy z punktu widzenia skarbu państwa. Trzeba myśleć pragmatycznie, w końcu liczy się interes (sic!) społeczny.

Ach, mamy jeszcze „Opowieść Podręcznej”. Bardzo ostatnio wychwalana, choć już dość stara książka. Wielu czytało, niewielu zrozumiało. Warto się przy niej dłużej zatrzymać. Stala się bowiem współczesnym manifestem przeciwko „uprzedzeniom i uciskowi kobiet”.

Wielu ludzie powołuje się na powieść Margaret Atwood. Feministki chętnie urządzają manifestacje, przebrane w charakterystyczny strój Podręcznych. Często też przy tym wyrażają poparcie dla praw mniejszości seksualnych, nie zastanawiając się w ogóle, co się za tym kryje. Nie wiedzą, biedne, co czynią. Łatwo przecież wyobrazić sobie jakiś hipotetyczny tęczowy Gilead, gdzie gejowskim parom dzieci rodzą zmuszane do tego kobiety. Właściwie wcale nie trzeba sobie tego wyobrażać, bo coś takiego już istnieje. Nie w zorganizowanym państwie, ale dosłownie wszędzie. Wiele państw zezwoliło na adopcję dzieci przez pary gejowskie, ale… procedura adopcyjna jest wszędzie dość zawiła, droga trudna i długa. Bywa drogą przez mękę, w dodatku rodzina adopcyjna podlega stałemu nadzorowi ze strony kuratora i opieki społecznej. Czemu się na to godzić, skoro istnieje droga łatwiejsza, wygodniejsza? Bogaci geje – nie tylko oni, ale bardzo często właśnie oni – dosłownie kupują sobie dzieci od surogatek z krajów, w których bieda aż piszczy. Czymże są te biedne kobiety, jak nie właśnie… Podręcznymi? Pozbawionymi praw „łonami na dwóch nogach”?

Ten proceder przybrał już takie rozmiary, że młode dziewczyny wręcz są porywane, zapładniane i siłą przetrzymywane w „fabrykach dzieci”. Coś to komuś mówi? Przy całej tolerancji, na jaką można się zdobyć, trudno nazwać to inaczej niż wynaturzeniem samego pojęcia rodzicielstwa, a nawet zbrodnią przeciw tym nieszczęsnym kobietom i ich potomstwu. Do tego właśnie prowadzi uleganie szantażom tęczowych aktywistów, bo przecież para gejów, co by nie robiła, do sprowadzenia sobie dziecka jakiejś kobiety potrzebuje i zawsze będzie potrzebować. A po co męczyć się z całą procedurą prawną, jak za odpowiednią sumę kochanych pieniążków można dzidziusia kupić, i to w wybranym fasonie? Ten punkt widzenia umyka wszelkim feministkom, które popierają głośno prawa gejów do adopcji dzieci niespokrewnionych. Rzekomo w imię dobra biednych sierotek.

Antyutopie stają się faktem. Nasza cywilizacja umiera, tak jak wiele innych przed nią. Powstanie inna. najprawdopodobniej zmuzułmanizowana, bo islam nie da sobie grać po nosie. Gdy tylko upadnie chrześcijaństwo, jedyna licząca się dziś przeciwwaga, muzułmanie rozprawią się raz dwa i z feministkami, i z całym ruchem LGBT. Boże, miej nas wszystkich w opiece…

Luiza Dobrzyńska

Źródło