Małżeństwo w przeszłości

Z Patriarchat.pl
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Instytucja małżeństwa powstała wieki zanim ludzie posiedli wiedzę i umiejętności analizy kodu genetycznego. Znane były przyczyny ciąży jako skutki zachowań seksualnych, ale nic nie wiedziano o dziedziczeniu cech. Bez seksu nie ma dzieci, co oczywiste, ale gdy już dziecko się pojawia to po kim dziedziczy cechy? Dawne kultury miały pewność, że po matce (stąd w niektórych religiach wymagane jest pochodzenie od strony matki, "po kądzieli"), ale co z ojcem? Tu pewności nie było, szczególnie gdy matka współżyła seksualnie z wieloma partnerami, co zawsze mogło mieć miejsce.

Małżeństwo było sposobem by dać mężczyźnie prawne zapewnienie, że dzieci które urodzi jego żona są jego dziedzicami. Całość opierała się tylko na dwóch filarach: wierze i nadziei. Mężczyzna wchodzący w związek małżeński MUSIAŁ mieć nadzieję, że żona dochowa mu wierności i wiarę w to, że potomstwo będzie jego. Nie było żadnej metody weryfikacji pochodzenia dzieci, może poza wyjątkami innego koloru skóry - co zdarzało się niezwykle rzadko ze względu na o wiele mniejszą mobilność społeczeństw i świadomością żon, że zdrada z człowiekiem o innym kolorze skóry jest łatwiej weryfikowalna; jeżeli do zdrady dochodziło to we własnym kręgu kulturowym.

Mężczyzna biorąc na siebie obowiązek utrzymania rodziny nabywał prawo przekazania swojego dziedzictwa materialnego (ziemia) i kulturowego (przywileje, tytuły) dzieciom żony. Żona biorąc na siebie brzemię ciąży i wychowania dzieci dostawała prawo korzystania z zasobów męża (patrz: przypadki oddalania bezpłodnych żon w starożytności). Małżeństwo było w swych podstawach nastawione na prokreację, ale korzystną zarówno dla społeczeństwa jak i jednostki: mąż bez względu na pochodzenie dzieci zyskiwał dziedzica i prawa prokreacyjne (bez możliwości weryfikacji), a społeczeństwo nowych obywateli. Odmienność genetyczna dzieci mogła też być dla małych społeczeństw zaletą i powstrzymaniem chowu wsobnego.

Pojęcie "dzieci z prawego łoża" jest dobrze znane na kartach historii. Wielu władców nie mogło przekazać swojego dziedzictwa dzieciom pozamałżeńskim, choć prawdopodobieństwo, że są to ich biologiczni potomkowie często była większe niż uznane ojcostwo dzieci żony. Tak samo nawet gdy dziecko było odmienne genetycznie, ale poczęło się w trakcie trwania małżeństwa i urodziła je żona stanowiło prawowitego dziedzica bez względu na wszystko.

Taki stan rzeczy, czyli potwierdzenie ojcostwa JEDYNIE przy pomocy instytucji małżeństwa trwało aż do II polowy XX wieku. Od czasu opracowania metody wiarygodnych testów na ojcostwo (badanie grup krwi, badania DNA) ten aspekt małżeństwa traci jakikolwiek sens. Każdy mężczyzna, nawet mąż, powinien mieć świadomość czyje dzieci wychowuje i możliwość wyboru czy chce robić to nadal jeśli okaże się że genetycznie nie są jego. Oczywiście wychowywanie lub łożenie na obce dzieci nie jest czymś złym o ile jest to WŁASNY ŚWIADOMY WYBÓR - udają się przecież adopcje, można wspierać fundacje pomagające dzieciom. Dojrzały mężczyzna powinien być pewny czy dzieci jego partnerki są jego: jeśli tak - ma wobec nich zobowiązania; jeśli nie - wychowanie ich powinno pozostać jego indywidualnym wyborem bez konsekwencji pranych. Niestety instytucja małżeństwa nadal narzuca ojcostwo męża, co wcale nie musi być prawdą - to dowód na jej archaiczność w dzisiejszych czasach.